Wszystkie kraje G7 już powoli się otwierają, ale Ameryka została najbardziej dotknięta pandemią. Wirusa SARS-CoV-2 wykryto u ponad 1,6 miliona ludzi, a prawie 100 tysięcy straciło życie. Dziennie przybywa ponad 20 tysięcy zarażonych. Trudno przewidzieć, jak sytuacja zmieni się za miesiąc czy dwa, ale eksperci twierdzą, że restrykcje i ograniczenia będzie można znieść dopiero, gdy pojawi się skuteczna szczepionka na Covid-19, a to może nastąpić dopiero w przyszłym roku.
Z dużym dylematem borykają się też dwie główne amerykańskie partie, które na sierpień mają zaplanowane konwencje krajowe. To duże i widowiskowe wydarzenia, podczas których nominowani są kandydaci do fotela prezydenckiego, i które są oficjalnym początkiem drugiej fazy wyborów. Problem w tym, że w konwencjach biorą udział dziesiątki tysięcy ludzi: delegaci, media i organizatorzy.
Wielu delegatów demokratycznych już teraz twierdzi, że będą mieli obawy przed uczestniczeniem w konwencji. – Słyszałem od stałych bywalców, że w tym roku nie pojadą do Milwaukee – mówi David Pepper, przewodniczący Partii Demokratycznej w Ohio. Partia Demokratyczna rozważa więc trzy scenariusze: tradycyjne zgromadzenie, spotkanie wirtualne z osobistym udziałem ograniczonej liczby osób albo całkowicie wirtualną konwencję.
Strona republikańska oficjalnie mówi o tradycyjnym zgromadzeniu, które planowane jest w Charlotte w Karolinie Północnej 24-27 sierpnia, tydzień po konwencji demokratów. Donald Trump z entuzjazmem mówi o wydarzeniu z udziałem tysięcy osób, ale podobno bierze pod uwagę, że konwencja może odbyć się w ograniczonej formie. Do tego, na razie nieoficjalnie, przygotowuje się Biały Dom i Partia Republikańska, mimo że fundusze na konwencje mają zebrane, zrobione rezerwacje, a w ubiegłym tygodniu wysłano zaproszenia do republikańskich delegatów.
W rozmowie z reporterami Ronna McDaniel, przewodnicząca krajowej konwencji republikanów, powiedziała w ubiegłym tygodniu, że wirtualne zgromadzenie nie wchodzi w grę ze względu na przepisy. – Republikanie nie mogą zmienić zasad dotyczących konwencji przed tym wydarzeniem – powiedziała, sugerując, że w zgromadzeniu nawet w mniejszej liczbie, ale muszą osobiście uczestniczyć delegaci. Politycy z Karoliny Północnej, w tym ci z Partii Republikańskiej, sceptycznie podchodzą do tego pomysłu, tym bardziej że liczba infekcji wciąż tam rośnie. – Miejmy nadzieję na poprawę, ale przygotujmy się na najgorsze. Nie wiemy, jak sytuacja będzie wyglądać w sierpniu. Takie wydarzenie to duże wyzwanie – powiedziała sekretarz zdrowia Karoliny Północnej.
Nie brakuje jednak głosów, żeby konwencja odbyła się jak zawsze. – Ludzie są gotowi do powrotu do normalności. Prezydent to rozumie. Jeżeli konwencja zostanie okrojona, będzie to widać. Potrzebujemy widowiska, które będzie przeciwwagą dla narracji, że wchodzimy w recesję – powiedział Dan Eberhart, wspierający republikanów przedsiębiorca z branży naftowej.