Białoruskie i ukraińskie wyzwanie dla Brukseli

W porównaniu z Izraelem czy Wielką Brytanią program szczepień w Polsce wydaje się powolny i szwankujący. Ale na tle sytuacji za wschodnią granicą wygląda zupełnie inaczej.

Aktualizacja: 24.01.2021 21:15 Publikacja: 24.01.2021 17:59

Białoruskie i ukraińskie wyzwanie dla Brukseli

Foto: AFP

Na Ukrainie ten proces w ogóle jeszcze nie ruszył, nie zaczęto nawet szczepić walczących z pandemią medyków. A reżim Aleksandra Łukaszenki, w odróżnieniu od władz w Kijowie, nawet się nie stara o wsparcie międzynarodowych instytucji.

Opozycja wyciąga rękę

Przebywająca na Litwie liderka opozycji demokratycznej Swiatłana Cichanouska rozmawia z Komisją Europejską w sprawie ogólnokrajowej wakcynacji Białorusinów. W sprawie finansowania tego ambitnego projektu sztab opozycjonistki kontaktuje się z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym. By pieniądze nie trafiały bezpośrednio do władz w Mińsku, pośredniczyć w tym miałby Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju. Główna rywalka Łukaszenki w ten sposób wyciąga rękę do reżimu, ale też ryzykuje. Przecież z powodu represji i sfałszowanych wyborów 9 sierpnia od miesięcy walczy o izolację i nieuznawanie reżimu na świecie. A gdyby Unia zgodziła się na jej propozycję, musiałaby wystąpić o zgodę do władz w Mińsku, a co za tym idzie – podpisać odpowiednie porozumienie z reżimem Łukaszenki, którego nie uznaje.

– To sprawa, w której powinniśmy odłożyć spór polityczny na bok i wspólne pomyśleć o zdrowiu Białorusinów. Ale jeżeli reżim się na to nie zgodzi, władze po raz kolejny pokażą swoją prawdziwą twarz – mówi „Rzeczpospolitej" Franak Wiaczorka, doradca Cichanouskiej ds. międzynarodowych. – Cichanouska walczy o zarejestrowane w UE szczepionki dla 6 mln Białorusinów. Bo program szczepień rosyjskim preparatem poniósł klęskę – twierdzi i przekonuje, że temat gorąco popierają państwa bałtyckie i „niektóre inne".

O miejsce w kolejce do szczepień walczył ostatnio białoruski bloger Jewgienij Lipkowicz. Ma problemy zdrowotne, więc zadzwonił do resortu zdrowia, ale w odpowiedzi na to usłyszał, że szeregowych mieszkańców nie szczepią i nie potrafią nawet powiedzieć, kiedy to nastąpi. Władze zaś twierdzą, że w drugiej połowie stycznia zacznie się szczepienie medyków i że „do końca wiosny" planują zaszczepić 1,2 mln obywateli. Wcześniej Łukaszenko obiecał, że jego rodacy będą mieli wybór różnych szczepionek. Ale w konsekwencji skupił się wyłącznie na rosyjskim Sputniku V, Mińsk nawet zrezygnował z pomocy międzynarodowego programu COVAX (WHO), który ma zapewnić niemal 2 mld dawek szczepionki dla biedniejszych krajów. Zresztą Łukaszenko nie śpieszy się szczepić, a jego 16-letni syn Mikołaj niedawno oświadczył, że w ogóle „nie zamierza".

Nad Dnieprem chińska

Władze w Kijowie twierdzą, że Ukraina od maja prowadzi rozmowy ze światowymi producentami szczepionek, ale udało się podpisać porozumienia jedynie z chińskim producentem Sinovac Biotech. Nad Dniepr ma dostarczyć niemal 1,9 mln dawek preparatu, ale nie wiadomo kiedy. Chińska szczepionka znajduje się na ostatnim, trzecim, etapie testów.

Wygląda na to, że Kijów nie ma wyjścia i sięga po to, co jest dostępne, oprócz rosyjskiej szczepionki, która stała się na Ukrainie częścią propagandy Kremla (poprzez szczepienia na Krymie i w okupowanej części Donbasu). Ale tamtejsza opozycja nie pozostawia na rządzących suchej nitki.

– Władze ukraińskie nie zdały egzaminu w warunkach pandemii. Nie prowadzono należytych rozmów z producentami szczepionek, które zasługują na zaufanie. Z przeprowadzonych niedawno w Brazylii badań wynika, skuteczność chińskiej szczepionki wynosi zaledwie 50 proc. Sytuacja więc jest katastrofalna – mówi „Rzeczpospolitej" Mykoła Kniażycki, deputowany Rady Najwyższej Ukrainy z opozycyjnej frakcji Europejska Solidarność. – Ważne jest też, aby nie narazić porozumienia o ruchu bezwizowym z UE i nie dopuścić do sytuacji, gdy Ukraińcy nie będą mogli pojechać do Unii, bo nie będą mogli się zaszczepić we własnym kraju. Pomoc Brukseli w kwestii dostępu do szczepionki jest potrzebna, ale też potrzebujemy kontroli unijnych instytucji nad procesem szczepień w naszym kraju – dodaje.

Ukraiński rząd zwrócił się niedawno z prośbą o pomoc do Brukseli, odpowiednią prośbę premier Ukrainy Denys Szmyhal nadesłał też do rządu w Warszawie. Ale tam, jak wynika z naszych informacji, nie potrafią określić nawet odległej perspektywy ewentualnej pomocy dla Kijowa. W Kijowie liczą, że 20 proc. Ukraińców otrzyma szczepionkę zachodnich producentów w ramach programu COVAX, nie wiedzą, kiedy dokładnie otrzymają pierwszą dostawę.

– Jak na razie nie ma co do tego programu włożyć. Nie ma potrzebnej ilości szczepionek na rynku – mówi „Rzeczpospolitej" dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. Covid-19. – Obawiam się, że dopóki nie pojawi się więcej zarejestrowanych szczepionek, wiele krajów będzie musiało czekać. Na razie szczepienia się rozpoczęły w 50 spośród 194 państw na świecie – konkluduje.

Na Ukrainie ten proces w ogóle jeszcze nie ruszył, nie zaczęto nawet szczepić walczących z pandemią medyków. A reżim Aleksandra Łukaszenki, w odróżnieniu od władz w Kijowie, nawet się nie stara o wsparcie międzynarodowych instytucji.

Opozycja wyciąga rękę

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790