W Wuhan, gdzie w grudniu 2019 roku pojawił się koronawirus, śmiertelność choroby - według WHO, wynosi między 2 a 4 procent. Tymczasem w pozostałych częściach Chin jest ona znacznie niższa i wynosi 0,7 proc.
Dr Bruce Aylward z WHO podkreśla, że wirus atakujący mieszkańców Wuhan nie różni się niczym od wirusa, atakującego mieszkańców pozostałych części Chin. Aylward zwraca jedynie uwagę, że w momencie, gdy w Wuhan zaczynała się epidemia, początkowo nie zdawano sobie sprawy z pojawienia się nowego wirusa, a gdy wirus zaczął się rozprzestrzeniać po Chinach władze wiedziały już z jakim zagrożeniem się mierzą i były w stanie identyfikować również zachorowania wywołane wirusem, których przebieg był łagodniejszy.
W ostatnich dniach ogniska koronawirusa pojawiły się w Chinach, Korei Południowej i w Iranie. W tym ostatnim kraju stosunek liczby zgonów wywołanych wirusem do liczby chorych wskazuje na śmiertelność na poziomie 13,6 proc. Aylward ostrzega jednak przed "sztucznie wysoką" śmiertelnością, która wynika z tego, że na początku władze odnotowują tylko te przypadki zachorowań, których przebieg jest najostrzejszy i ignorują łagodniejsze przypadki - tak jak w Wuhan.
Wszystko wskazuje na to, że COVID-19 charakteryzuje się mniejszą śmiertelnością niż koronawirus SARS, który w latach 2002-2003 doprowadził do śmierci co dziesiątego chorego.
Z kolei grypa sezonowa, ze śmiertelnością na poziomie 0,1 proc., jest mniej groźniejsza od koronawirusa.