Zdaniem naukowców taki scenariusz stał się "dramatycznie" bardziej wiarygodny w dwóch ostatnich latach, ponieważ oba kraje odstępują od porozumień mających na celu kontrolę zbrojeń - ostrzegają badacze z Princeton University.
Symulacja konfliktu atomowego między USA a Rosją to efekt prac w ramach programu dotyczącego globalnego bezpieczeństwa (SGS) realizowanego przez amerykańską uczelnię.
Z symulacji wynika, że w pierwszych godzinach konfliktu z użyciem broni atomowej między USA a Rosją poszkodowanych - zabitych i rannych - zostałoby 100 mln osób. W liczbie tej nie ma ofiar promieniowania, którego skutki odczuwalne byłyby w dłuższym okresie.
Symulacja zakłada, że w dalszej fazie konfliktu doszłoby do nuklearnego zniszczenia Europy, co byłoby efektem eskalacji konfliktu konwencjonalnego między Rosją a NATO, który doprowadziłby do użycia broni atomowej. Pierwsza rakieta z głowicą atomową - jako "strzał ostrzegawczy" - miałaby być wystrzelona z Obwodu Kaliningradzkiego. NATO odpowiedziałoby nalotem w czasie którego zrzucona zostałaby na cel w Rosji bomba atomowa.
W efekcie w Europie wybuchłaby wojna nuklearna - Rosja miałaby użyć 300 głowic jądrowych przy wykorzystaniu lotnictwa i wojsk rakietowych do zniszczenia baz NATO i nacierających jednostek. NATO odpowiedziałoby zrzuceniem na Rosję 180 głowic atomowych.
Kolejna faza wojny to setki uderzeń z użyciem broni atomowej.
W ramach dalszej eskalacji USA i Moskwa zaczęłyby atakować największe miasta wroga wystrzeliwując w nie do 10 rakiet z głowicami atomowymi z pokładu okrętów podwodnych.
Symulacja przewiduje, że pierwszy pocisk atomowy spadłby na Polskę (w pobliżu Wrocławia).
Symulacja jest elementem starań fizyków z Princeton, którzy chcą przekonać naukowców z całego świata do konieczności redukcji zagrożenia stwarzanego przez zbrojenia atomowe.