– Nie mamy żadnej wątpliwości, że obecna wymiana jest ściśle związana z początkiem kampanii prezydenckiej w Rosji. Ale dla nas to bez znaczenia – chłopcy wracają do domów – powiedział „Rzeczpospolitej" kijowski politolog Wołodymyr Fesenko.
W ciągu dnia na granicę miejscowości Horliwka (na północ od Doniecka) z obu stron frontu podjechało kilkadziesiąt autobusów. Obie strony przywiozły swoich jeńców. Pierwszą od roku wymianą dowodziły kobiety: Ukrainka Irina Heraszczenko, Olga Kobcewa z Ługańska i Daria Morozowa z Doniecka.
Putin czyni pokój
– Rosja i jej separatyści zablokowali w zeszłym roku rozmowy o wymianie i do niedawna pod różnymi pretekstami je zrywali. Ale teraz Putin chce wystąpić w roli polityka przynoszącego pokój – tłumaczy Fesenko.
Dokładnie w chwili rozpoczęcia wymiany na błotnistej drodze pod Horliwką w Moskwie prezydent składał osobiście w siedzibie Centralnej Komisji Wyborczej dokumenty konieczne do kandydowania w marcowych wyborach prezydenckich – które bez wątpienia wygra, nie mając żadnego konkurenta.
Jednak decyzję o odblokowaniu wymiany podjęto chyba wcześniej, w połowie listopada bowiem rosyjski prezydent rozmawiał o tym z „prezydentami" Doniecka i Ługańska, każąc przygotować całą procedurę. Ale 25 listopada w Ługańsku doszło do nieco operetkowego puczu i jeden z rozmówców Putina Igor Płotnicki straciwszy władzę wrócił z jedną walizką do Moskwy. Nowy „prezydent Ługańska" Leonid Pasiecznik zaczął w końcu wykonywać polecenie wymiany. Półtora tygodnia temu, podczas dorocznej konferencji prasowej Putin powiedział: – Trzeba choć przed Nowym Rokiem, przed świętami zrobić ten dobry krok. W pierwszym dniu katolickich świąt, w moskiewskim monastyrze Daniłowskim zakończyły się rozmowy o jeńcach.