Ukraińskie media nie precyzują, jakie dokładnie służby specjalne przeprowadziły pod koniec czerwca operację na terenie kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów. W miejscowości Snieżnoje (zaledwie 20 km od rosyjskiej granicy) we własnym mieszkaniu zatrzymany został niejaki Władimir Ciemach, który w 2014 roku stał na czele miejscowej obrony przeciwlotniczej. To tam, według międzynarodowej grupy śledczej, znajdował się przywieziony z Rosji system rakietowy Buk, z którego latem 2014 zestrzelono malezyjskiego Boeinga MH17. Zginęło wtedy 298 osób.

Rosyjska redakcja BBC podaje, że Ciemach znajduje się już w areszcie w Kijowie i jest przesłuchiwany w sprawie MH17. Cytowana przez redakcję córka mężczyzny (znajduje się na terenie samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej) twierdzi, że jej ojciec nie miał nic współnego z zestrzeleniem samolotu i że wtedy pełnił zupełnie inną funkcję.

Doniecki politolog Roman Manekin twierdzi, że Ciemacha wywozili stamtąc na tylnym siedzeniu jego auta, na podstawie sfałszowanych dokumentów. Miał wyglądać jak "sparaliżowany ojciec" jednego ze znajdujących się w samochodzie funkcjonariuszy ukraińskich służb. Co ciekawie, terytorium samozwańczych donieckiej i ługańskich republik jest całkiem kontrolowany nie tylko przez lokalne służby bezpieczeństwa, ale również przez rosyjskie. Dzięki przeprowadzonej przez Ukraińców operacji, Ciemach może zostać kluczowym świadkiem w sprawie zestrzelenia malezyjskiego samolotu.