Dla PiS sukces Konfederacji to jedno z najważniejszych zaskoczeń nocy wyborczej 13 października. Konfederacja wprowadziła 11 posłów, w tym Janusza Korwin-Mikkego, Grzegorza Brauna, Krzysztofa Bosaka, Jakuba Kuleszę, Konrada Berkowicza, Roberta Winnickiego, Dobromira Sośnierza czy Artura Dziambora. To jedyny komitet, którego reprezentację w Sejmie będą stanowić tylko mężczyźni.
Czytaj także: Szczepkowska: Ważne pytania do Konfederacji
Pierwszym pytaniem stojącym przed Konfederacją było to, czy w ogóle powstanie wspólne koło w Sejmie. Konfederacja składa się z kilku środowisk, co zresztą widać w składzie poselskim, który dostał się na Wiejską. Są tam wolnościowcy jak Berkowicz (jeden z najbliższych współpracowników Korwin-Mikkego, debiut w Sejmie) czy Kulesza i narodowcy jak Winnicki, Krzysztof Tuduj czy Krystian Kamiński. Ostatecznie wspólne koło powstało, a jego szefem został Jakub Kulesza, a zastępcą Krzysztof Bosak. Kulesza dostał się ponownie do Sejmu (w 2015 debiutował jako poseł Kukiz'15). Dla Bosaka to powrót do Sejmu po 12 latach. W 2005 dostał się do Sejmu z Ligi Polski Rodzin. – Mamy nadzieję, że będziemy mogli pracować tak, jak kluby w komisjach i nikt nas z tych komisji nie będzie wyrzucał, oraz że będziemy mieli przedstawiciela w Konwencie Seniorów – mówił Kulesza w trakcie konferencji po powołaniu koła.
Jakie są cele Konfederacji? W trakcie kampanii przedstawiła swój program, w którym duży nacisk położono np. na wolnościowe postulaty podatkowe, a mniej – na kwestie międzynarodowe jak sprawa ustawy 447, którą Konfederacja „grała" w trakcie kampanii do PE.
Teraz formacja zapowiada realizację swojego programu w Sejmie. Ale mając 11 posłów, będzie musiała szukać wsparcia np. przy składaniu projektów ustaw (potrzeba do tego 15 podpisów). To jedno z pierwszych politycznych wyzwań stojących przed posłami Konfederacji. – Pytanie, jaką strategię wobec działań Konfederacji przyjmie PiS. Albo np. ziobryści, których jest w Sejmie 18 – zastanawia się nasz rozmówca z opozycji.