Skąd przekonanie, że może być pan dobrym prezydentem Rzeszowa?
Spłacam kredyt zaufania, którego udzielili mi mieszkańcy Rzeszowa. W wyborach do europarlamentu w 2018 r., w wyborach do Sejmu w 2019 r. Wtedy rzeszowianie w znacznej liczbie wysłali mnie do Warszawy, oto więc jestem do ich dyspozycji, by ten dług wdzięczności spłacać – dalszą pracą dla naszego miasta.
Mówi pan o „nowym impulsie" dla Rzeszowa. Ale z sondaży wynika, że mieszkańcy miasta byli zadowoleni z rządów Tadeusza Ferenca. Po co więc nowy impuls?
Kto pokłada przesadną wiarę w sondażach, kto im bezkrytycznie ufa, ten sam sobie szkodzi. Teraz, w tej nieoczekiwanej i przedłużonej kampanii mówienie o głębokich i systemowych problemach Rzeszowa na szczęście nie jest już kontrowersyjne. Wcześniej realia przesłaniała propaganda sukcesu. A realia są takie, że podjęto tu wiele, bardzo wiele błędnych decyzji w zagospodarowaniu przestrzennym, w komunikacji – i to całego obszaru funkcjonalnego, a nie tylko gminy i powiatu na prawach miejskich. Akcji wręcz ratunkowej wymaga zieleń miejska z Doliną Wisłoka na czele. Jeszcze pół roku temu rzeszowianie mieliby być może problemy z wymienieniem tych wszystkich patologii, teraz – także za moją sprawą – zostały dostrzeżone.
A jaką główną zmianę wprowadziłyby pan wobec rządów prezydenta Ferenca?