W geografii politycznej PiS Usnarz mieści się gdzieś (pal sześć realia) między Częstochową i Westerplatte. To miejsce heroicznej obrony przed imigranckim potopem, który – jak przed wiekami szwedzki – mógłby nas zdewastować materialnie i cywilizacyjnie. To również – całkiem jak w pierwszych dniach września Westerplatte – wysunięta placówka, która trwa mimo pancernej kanonady ze strony opozycji i liberałów wszelkiej maści, i tym razem nie może się poddać. Bo gdyby się poddała, przegralibyśmy narodową stawkę w wojnie hybrydowej wytoczonej nam przez Łukaszenkę. Dlatego trzeba trwać przy swoim pod skrzydłem twardej jak granit propagandy TVP. Z miną zaciętą jak twarze żołnierzy ministra Błaszczaka, jak straż graniczna, nieczuła na łzy łże-uchodźców ze Wschodu.

Na razie, jak wskazują badania, ta strategia działa. Poparcie dla partii rządzącej wróciło do wysokich rejestrów. Mobilizacja elektoratu partii prezesa Kaczyńskiego jest pełna. Tyle że coś się jednak – w szerszej skali – zmieniło. Kamień, który ma w zwyczaju ruszać lawiny, już chyba się toczy. Sondaż IBRiS dla „Rzeczpospolitej" pokazuje, że aż 70 proc. Polaków uważa, iż kryzys w Usnarzu Górnym trzeba rozwiązać poprzez jakąś formę pomocy koczującym na granicy ludziom. Jedna czwarta ankietowanych uważa, że trzeba ich wpuścić do kraju i dać szansę ubiegania się o azyl, a niemal połowa jest za pomocą humanitarną. Co ciekawe, mimo pewnej przewagi kobiet i ludzi młodych, podobny pogląd podziela stała grupa ludzi, niezależnie od wieku, wykształcenia czy miejsca zamieszkania. Jest w tej grupie – to już wniosek czysto arytmetyczny – pewien procent wyborców PiS.

Także inne badanie, dotyczące złagodzenia zasad przyjmowania uchodźców, pokazuje, że twardzi przeciwnicy migrantów to mniej niż elektorat PiS – zaledwie około jednej czwartej ankietowanych. Co i kiedy się zmieniło? Czyżby Usnarz topił powoli serca Polaków i budził rodzącą się falę empatii? A może działa mechanizm narodowego wstydu, że znów nie potrafimy sobie poradzić z wizerunkiem? Nie wiem. Ale co do jednego mam absolutną pewność. Jeśli na granicy w Usnarzu dojdzie do jakiejś ludzkiej tragedii, Polska na pewno nie daruje tego rządzącym. Liczby obrócą się przeciw specom od twardej linii i zasieków, a figura połączonych szańców Częstochowy i Westerplatte nie będzie funta kłaków warta.

Chcecie tego? Naprawdę? Myślę, że nie jest to Polsce do niczego potrzebne, więc pomóżmy, póki jeszcze czas.