Na kopertach płyt winylowych z lat 70., a przynajmniej tych, które zachowałem w swojej kolekcji, logo kasety magnetofonowej wypełnia pełne grozy ostrzeżenie: „Przegrywanie na taśmę zabija muzykę!". Jak jednak uczy historia, kasety nie zabiły winyli, a teraz jedne i drugie powracają w pięknej symbiozie.
Kaseta i towarzyszące im „kaseciaki", czyli magnetofony kasetowe, zwłaszcza w biedniejszych regionach świata, a do takich należał PRL wraz z amerykańskimi przedmieściami, pozwalały naszym hipisom oraz afroamerykańskim didżejom wyjść z muzyką na ulicę bez konieczności tachania gigantycznych szpulowców. Na gramofony nie było ich stać.