Sprawa lotów marszałka Marka Kuchcińskiego nie nadwerężyła wizerunku Prawa i Sprawiedliwości. Pokazał to m.in. sondaż, który opublikowaliśmy na łamach „Rz" w poniedziałek. Wynikało z niego, że na partię Jarosława Kaczyńskiego chce głosować ponad 41 proc. badanych. Widać to także w badaniu, które zamieszczamy dziś. Zdecydowana większość respondentów (aż 72 proc.) jest zdania, że loty marszałka nie odbiją się w sposób negatywny na wizerunku PiS.

W kulminacyjnym momencie zamieszania wokół Kuchcińskiego PiS również sondowało opinię publiczną. Z Nowogrodzkiej płynęły sygnały, że Polacy są umiarkowanie zainteresowani tematem, a cała afera nie zaszkodzi partii. Podobnie jak nie zaszkodziła jej kwestia nagród dla członków gabinetu Beaty Szydło. Dlaczego zatem Jarosław Kaczyński odstrzelił jednego ze swoich najwierniejszych żołnierzy, który w żadnym miejscu – wedle prezesa PiS – prawa nie złamał? Dla porządku przypomnijmy tylko, że ministrowie Szydło prawa też nie złamali, a jednak pani premier głowę straciła i ostatecznie odnalazła swoje miejsce „na zesłaniu" w Brukseli. Antoni Macierewicz też wielkich szkód ponoć nie narobił, a jednak już go nie ma.

Wyeliminowanie Kuchcińskiego wpisuje się w strategię działania prezesa PiS, który zdaje sobie sprawę z tego, że nie można powtarzać błędów poprzedników. Każda sprawa, która nie znajduje uznania w oczach elektoratu, musi zostać przecięta skalpelem. Wcześniej jednak trzeba dać jej czas, pozwolić na to, by media nadmuchały balon, a potem go przebić i powiedzieć: „Oni robili inaczej, ale my mamy inne standardy". Tak było przecież z nagrodami Szydło. Najpierw prezes kazał oddać je na cele charytatywne, zdecydował też o tym, by obniżyć uposażenia posłów i senatorów oraz pensje w samorządach. Na koniec ściął głowę samej premier.

Dziś PiS też usiłuje uciec do przodu i specjalną ustawą uregulować kwestie lotów najważniejszych osób w państwie. To jednak sprawy nie kończy. Ankietowani przez IBRiS uważają bowiem, że teraz trzeba prześwietlić także kwestie lotów marszałka Senatu, premiera, prezydenta, ministrów oraz Ewy Kopacz i Donalda Tuska. Odpychanie problemu od siebie i wskazywanie na poprzedników („bo oni też tak robili") przynosi pożądane efekty. Lada mo- ment okaże się, że częste podróże Marka Kuchcińskiego na trasie Warszawa–Rzeszów–Warszawa to wina Tuska. A skoro tak, to konieczne jest powołanie komisji śledczej.