Bo choć w Smoleńsku zginęli przedstawiciele wszystkich ugrupowań politycznych, tragedia, sposób jej wyjaśniania, jak również upamiętniania zmarłych wykopały bardzo głębokie rowy.
Odsłonięcie pomnika wszystkich ofiar w centrum Warszawy na placu Józefa Piłsudskiego będzie zamknięciem pewnego etapu upamiętniania tej katastrofy. Bardzo żałuję, że z powodu uporu polityków Platformy Obywatelskiej dochodzi do tego dopiero osiem lat po tym, jak polski tupolew roztrzaskał się nieopodal lotniska w Smoleńsku. Szkoda też, że rządzące Prawo i Sprawiedliwość, by postawić pomnik, zdecydowało się uciec do fortelu, jeśli nie wprost do oszustwa. Te okoliczności pokazują, jak dużo jest złej woli, wzajemnej niechęci i nieufności. Ale pomnik w ważnym punkcie Warszawy – to na pl. Piłsudskiego odbyła się uroczysta msza, podczas której tysiące Polaków modliły się za 96 osób, które zginęły 10 kwietnia – po prostu się ofiarom należał.