Jacek Cieślak: Czy Joachim Brudziński sugeruje artystom wstąpienie do PiS?

Od poniedziałkowego poranka 12 października w polskiej kulturze panuje atmosfera godna „trzynastego”. Europoseł Joachim Brudziński, jedna z czołowych postaci PiS, pospieszył się i szydzi na Twitterze z artystów, zarzucając im hipokryzję: krytykowali rząd, a teraz chcą pomocy z publicznych środków. Co za skandal! Większy niż niejeden obraz, instalacja czy przedstawienie!

Aktualizacja: 12.10.2020 11:43 Publikacja: 12.10.2020 11:37

Jacek Cieślak: Czy Joachim Brudziński sugeruje artystom wstąpienie do PiS?

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Z tego, co w nieprzemyślany sposób, a może właśnie przemyślany, napisał europoseł, wynika – tak, to czytelny sygnał i nikt wcześniej tak szczerze tego nie wyraził - że ci artyści, którzy mają inne zdanie niż władza, nie powinni domagać się udziału w publicznych dotacjach, zaś teraz, gdy trwa pandemia - również w rządowej pomocy dla kultury. To zaś mniej więcej znaczy tyle, że wszystkie pieniądze w budżecie należą się członkom i wyborcom PiS. Brawo: cóż za śmiały monolog na europejskiej scenie! Za rok może być Nobel!

Od dawna mówi się w Polsce o tak zwanej „czarnej liście” ludzi kultury, którzy nie mają szans na dotacje z różnych rządowych programów ze względu na swoje przekonania, zwłaszcza, gdy nie są one po myśli PiS. Jednak do tej pory nikt nikogo za rękę nie złapał. Zwolennicy teorii „czarnej listy” mogli mnożyć sugestie, ale dowodów brakowało. Wypowiedź Joachima Brudzińskiego daje do myślenia. Nie wiadomo tylko, czy jest wykładnią dla polityków PiS przekazaną przez osobę, która spędzała wakacje z Prezesem - czy tylko opinią „zwykłego twitterowicza”?

Chciałbym, żeby ta druga wersja była prawdziwa, tym bardziej, że europoseł demoluje dialog między artystami a rządem. Od wiosny artyści korzystali z pomocy wielu tarcz i realizowanego przez Narodowe Centrum Kultury programu „Kultura w sieci”.

Niedawno niezależni twórcy razem z Instytutem Teatralnym, który jest rządową instytucją, pod patronatem wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego, z poparciem premiera Mateusza Morawieckiego, stworzyli Fundusz Wsparcia Kultury o wartości 400 mln zł, które mają pomoc instytucjom kultury przetrwać w dobie pandemii. Ma wypłacać rekompensaty za utracone wpływy, co jest śmiałym rozwiązaniem, jakiego nie wypracowano w wielu krajach Europy.

Piotr Gliński w zeszłym tygodniu ogłosił nabór do programu. Jak teraz rozumieć wypowiedź europosła? Może tak jak obawiają się liczni artyści, że czasy wolności słowa i sztuki mamy już za sobą. Że twórcy odprowadzający do budżetu podatki, co robią także ich prywatne instytucje – będą traktowani jako persona non grata?

A może lepiej byłoby, żeby europoseł Joachim Brudziński zajął się losami swojej ulubionej radiowej Trójki albo bezsensownymi przepisami, które każą dyrektorom teatrów wpuszczać na widownię mniej osób, niż może się bawić (zarażać?) na weselach?

Z tego, co w nieprzemyślany sposób, a może właśnie przemyślany, napisał europoseł, wynika – tak, to czytelny sygnał i nikt wcześniej tak szczerze tego nie wyraził - że ci artyści, którzy mają inne zdanie niż władza, nie powinni domagać się udziału w publicznych dotacjach, zaś teraz, gdy trwa pandemia - również w rządowej pomocy dla kultury. To zaś mniej więcej znaczy tyle, że wszystkie pieniądze w budżecie należą się członkom i wyborcom PiS. Brawo: cóż za śmiały monolog na europejskiej scenie! Za rok może być Nobel!

Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Pan jest członkiem”. Dlaczego Polaków nie wzrusza cierpienie polityków PiS?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rosyjska rakieta nad Polską. Czas przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości
Komentarze
Stefan Szczepłek: Dlaczego reprezentacja Polski jedzie na Euro 2024