Czy najgorsze przewidywania klimatologów zaczynają się spełniać? Czy gigantyczne pożary w Australii stają się zjawiskiem, które każdego roku bezpowrotnie wyniszcza unikalną australijską florę i faunę? Czy można powiązać hipotezę o globalnym ociepleniu z pożogą, która trawi ogromne przestrzenie południowego kontynentu? Tegoroczny pożar jest 86. tego typu katastrofą, która w ciągu ostatnich 150 lat nawiedziła Australię. Najbardziej przypomina wielkie pożary z lutego 2009 r., kiedy ogień odebrał życie 173 osobom.
Na pożary najbardziej narażony jest stan Nowa Południowa Walia, który jest dwukrotnie większy od Polski. Przeważająca część Australii znajduje się w strefie oddziaływania bardzo suchego klimatu kontynentalnego. To oznacza, że niewysoka, krzaczasta roślinność buszu jest sucha jak wiór. Do kompletnego przepisu na wielki pożar potrzeba tylko tak wysokich temperatur jak w tym roku, bardzo suchego powietrza i wiatru. Te trzy czynniki łączą się ze sobą niemal co roku wraz z końcem australijskiej wiosny.
Czarne święta
W lutym 2009 r. wielkie pożary buszu pochłonęły w Australii 173 ofiary śmiertelne. Miały one taką skalę i intensywność, że doszukiwano się świadomych podpaleń. W pewnym momencie pożoga zaczęła zagrażać wielkim australijskim miastom południowo-wschodniego wybrzeża. Dymy spowiły Sydney i Melbourne. Mieszkańcy z przerażeniem słuchali wiadomości o zbliżającej się fali ognia, która rozciągała się na ponad 4 tys. km. Można sobie wyobrazić ścianę ognia ciągnącą się od Lizbony do Mińska.
Pożary nie są dla Australijczyków czymś rzadkim i niespotykanym. W 1961 roku żywioł całkowicie strawił obszar o powierzchni 4400 km kw. w południowo-zachodniej Australii, odbierając życie 123 osobom. Równie tragiczny był bilans pożaru, który rozpoczął się w Boże Narodzenie 2001 roku w Nowej Południowej Walii. Był to jeden z najdłuższych pożarów w Australii. Trwał trzy tygodnie i przeszedł do historii pod ponurą nazwą „czarnych świąt” (Black Christmas).
Gorąca sylwestrowa noc
W noc sylwestrową Australijczycy najczęściej życzą sobie, żeby w nowym roku nie było pożarów. Niestety, te życzenia rzadko się spełniają. Największe spustoszenie ogień czyni dopiero w styczniu i lutym. 18 stycznia 2003 roku fala ognia po raz pierwszy otoczyła stolicę Australii – Canberrę. Prawie 70 proc. powierzchni Australijskiego Terytorium Stołecznego (ACT) zostało zniszczone przez ogień. Płonęły pastwiska i lasy parków narodowych. Pożar doszczętnie zniszczył 500 domów i dziesiątki obiektów użyteczności publicznej. Spłonęło nawet położone na zachód od Canberry, znane obserwatorium astronomiczne na wzgórzu Mount Stromlo (770 m n.p.m. ). Przez kilka dni mieszkańcy stolicy z trwogą spoglądali na czerwoną łunę ognia zbliżającego się w kierunku ich miasta. Ewakuacja z miasta przypominała sceny z filmów katastroficznych.