29 maja w elektrociepłowni Norylskiego Niklu w wyniku rozhermetyzowania zbiornika z paliwem, do rzeki dostało się 21 tysięcy ton oleju napędowego. Zatruty został teren o powierzchni 180 tysięcy mkw. Normy trucizn w wodzie i glebie zostały przekroczone 200 razy. W ciągu miesiąca pół tysiąca ludzi pracujących przy usuwaniu skutków katastrofy, zebrało z powierzchni wód 33 tysiące m3 mieszkanki oleju z wodą. Likwidatorzy usunęli (nie wiadomo dokąd) 148,6 tysięcy ton skażonej ziemi i oczyścili specjalnymi środkami odkażającymi 105 km linii brzegowej rzeki Ambarnaja i jej dopływów.

Koncern Norylski Nikiel, do którego należy elektrociepłownia, już w 2016 r. miał pełną wiedzę o tym, że stare (40-letnie), skorodowane zbiorniki grożą ekologiczną katastrofą. O grożącym katastrofą stanie zbiorników alarmowała w latach 2014-2015 inspekcja technologiczna Rosji (Rostechnadzor). 

Kreml ocenił wyrządzone szkody na na 2 mld dolarów. To 14 razy więcej niż deklarował Władimirowi Putinowi największy akcjonariusz koncernu - oligarcha Władimir Potanin. Koncern ma pokryć straty.

W poniedziałek swoją rezygnację złożył mer Ritan Achmetczinow. Prowadzone przeciwko niemu jest postępowanie karne.