- Nadal nie zostały zakończone oględziny, sprawa dalej trwa. Musimy dokonać szczegółowej analizy. To z całą pewnością potrwa - powiedziała przedstawicielka Prokuratury Okręgowej, cytowana przez Onet. Jak dodała, śledczy "pracują nad ustaleniem osób odpowiedzialnych za sprawę”. Obecnie trwają również sekcje zwłok ofiar tragedii w Szczyrku. Konieczna jest ich identyfikacja.

Katarzyna Kaim, która mieszkała w domu, w którym doszło do wybuchu, straciła ww katastrofie 10-letniego syna. W chwili tragedii była w pracy w domu dziecka. "Na odejście bliskich nie można się przygotować. Śmierć zawsze jest nie na miejscu i zawsze nie w porę" - czytamy w oświadczeniu. ”Ten czas jest bardzo trudny, nie jesteśmy w stanie dzisiaj wyrazić w jakikolwiek sposób ogromu bólu i żalu jaki nas przepełnia. Wszyscy stanęliśmy w obliczu tragedii, która nie jest dla nas wytłumaczalna" - dodała.

4 grudnia zawalił się trzykondygnacyjny dom w Szczyrku. Do tragedii doszło w wyniku wybuchu gazu. Po akcji ratunkowej, która trwała wiele godzin, strażacy spod gruzów wyciągnęli osiem ciał. Zginęła wielopokoleniowa rodzina: 60-letni Józef Kaim wraz z żoną Jolantą oraz ich wnuk - 10-letni Szymon. 39-letni siostrzeniec Wojciech z żoną Anną i trójką dzieci: 10-letnią Michaliną, 6-letnią Marceliną i 3-letnim Stasiem.