Sędzia z landu Szlezwik-Holsztyn miał w poniedziałek wieczorem rozstrzygnąć, czy kataloński przywódca na czas procedury przewidzianej europejskim nakazem aresztowania pozostanie w więzieniu w Neumünster, czy odpowie z wolnej stopy. Decyzja o jego wydaniu, która zapadnie najpóźniej za 60 dni, będzie jednak niemal na pewno korzystna dla Madrytu.
– Hiszpania jest krajem demokratycznym. Ten konflikt musi zostać rozwiązany na podstawie prawa hiszpańskiego – oświadczył rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert.
W Unii to jednak wcale nie jest oczywistość. Carles Puigdemont schronił się przed hiszpańskim wymiarem sprawiedliwości do Belgii 31 października, jednak już 5 grudnia sędzia Sądu Najwyższego Angel Llarena wycofał nakaz aresztowania, gdy okazało się, że Belgowie nie zamierzają ścigać zbiega za „bunt” i „zdradę stanu”, a jedynie mniejsze przestępstwa. W takich warunkach nawet, gdyby Puigdemont został Hiszpanom wydany, groziłaby mu o wiele mniejsza kara niż innym przywódcom katalońskiego ruchu niepodległościowego.
Llarena wznowił europejski nakaz aresztowania w miniony piątek, bo zebrał więcej danych na temat wezwania Puigdemonta do użycia siły. Zrobił to jednak przede wszystkim, kiedy otrzymał sygnał, że były przewodniczący katalońskiego rządu regionalnego wyjechał w czwartek na konferencję do Helsinek.
Na Finów, jak na Belgów, Hiszpanie najwyraźniej też jednak nie mogli liczyć. W piątek fińskie władze przyznały, że „bez pośpiechu” starają się zlokalizować miejsce pobytu katalońskiego polityka. Ten w minibusie Renault Espace na belgijskich numerach z czterema współpracownikami dostał się w tym czasie z Helsinek do promu płynącego w kierunku Sztokholmu. Po kilkunastogodzinnym rejsie dotarł do szwedzkiej stolicy, skąd pokonał ok. 1300 km do granicy niemiecko-duńskiej. Przez cały czas był potajemnie śledzony przez kilkunastu agentów hiszpańskich służb CNI. Jednak Madryt nie chciał, aby Puigdemont został zatrzymany przez Szwedów lub Duńczyków. Najwyraźniej się obawiał, że współpraca z nimi może być równie trudna jak z Belgami. Zbieg został dopiero zatrzymany przez agentów niemieckich służb BKA w niedzielę o 11.19, gdy wjechał na stację benzynową przy wiodącej do Hamburga autostradzie A7. Jak sam przyznał, zamierzał dotrzeć do Brukseli.