W ramach nowej fali restrykcji rząd zdecydował o zamknięciu od 27 marca do 9 kwietnia żłobków i przedszkoli. Wyjątek uczyniono dla dzieci pracowników ochrony zdrowia i służb mundurowych, do żłobków i przedszkoli nadal mają móc chodzić dzieci personelu lekarskiego, pielęgniarskiego czy żołnierzy, policjantów i strażaków. Pozostali rodzice muszą zadbać o opiekę nad pociechami we własnym zakresie.

Polska Izba Handlu skierowała w związku z sytuacją pismo do rządu, a dokładniej do premiera Mateusza Morawieckiego i właściwych ministrów (Gowina, Niedzielskiego i Czarnka) list, w którym wystąpiła o to, by do grona wyjątków dołączyć pracowników handlu.

- Pracownicy handlu są niezbędni, by zapewniać społeczeństwu dostęp do żywności i produktów pierwszej potrzeby, od których zależy funkcjonowanie społeczeństwa i pośrednio kraju. Eliminacja funkcjonowania przedszkoli i żłobków dla tej grupy zawodowej automatycznie wpłynie na dyspozycyjność i gotowość do pracy tysięcy osób zatrudnionych w placówkach handlowych w całym kraju – stwierdza Maciej Ptaszyńki, dyrektor generalny i wiceprezes zarządu PIH w liście skierowanym do premiera i ministrów.

Tą argumentacją PIH wspiera prośbę o to, by do grona wyjątków dołączyć pracowników handlu, tak by ich dzieci także mogły korzystać z żłobków i przedszkoli w okresie od 29 marca do 9 kwietnia.

Wniosek PIH ma podstawy w statystykach. W Polsce opieką nad dziećmi, pomimo przemian społecznych, wciąż zajmują się głównie kobiety, a handel to branża mocno sfeminizowana. Zgodnie z danymi GUS z 2017 roku kobiety stanowiły 65 procent pracowników usług i sprzedawców. To oznacza, że w momencie zamknięcia przedszkoli i żłobków dyspozycyjność pracownic handlu może drastycznie zmaleć, a tymczasem niektóre sieci handlowe, jak Biedronka i Lidl, wydłużają godziny otwarcia by zapewnić lepszą dostępność zakupów.