- Mieliśmy przydatne dyskusje w tym tygodniu, doszło do postępu w kilku obszarach, jednak nadal utrzymują się różnice w kilku istotnych kwestiach — powiedział rzecznik B. Johnsona 9 października. — W następnym tygodniu będą kontynuowane prace nad dojściem do umowy.
Główni negocjatorzy, Michel Barnier i David Frost też mówili, że zmierzają ku umowie, ale podkreślali duże luki w polityce połowowej, równych warunkach działalności i w systemie rządów. Barnier, który przebywał w piątek w Londynie tylko 12 godzin, chce kilku nowych ustępstw strony brytyjskiej przed wejściem do tzw. tunelu — ostatniego etapu bardzo potajemnych negocjacji, które zadecydują o wszystkim.
Boris Johnson ustalił na 15 października, gdy zbierze się szczyt Unii, ostateczny termin zawarcia umowy, następnie potrwa dodatkowa praca na jej tekstem — twierdzą jego doradcy. W warunkach nasilającej się drugiej fali zachorowań Johnson musi wybrać, czy zgodzić się na wąskie porozumienie handlowe czy rozstać się bez niego obarczając za to winą Unię. Powtarzał dotąd, że chce umowy, ale jego kraj da sobie radę bez niej mimo niepewności co do wymiany handlowej z kontynentem za 900 mld dolarów rocznie.
W rozmowie telefonicznej w sobotę 10 października z Emmanuelem Macronem Johnson powiedział, że jego kraj będzie szukać każdej drogi do umowy. „Premier podkreślił, że w najbliższych dniach w ramach intensywnych rozmów głównych negocjatorów musi dojść do postępu w likwidowaniu istotnych luk, zwłaszcza w kwestii połowów i równych warunków działania” — podało biuro prasowe Downing Street. Johnson powiedział Macronowi, że W. Brytania chce umowy, ale nie za wszelką cenę. „Podkreślił, że umowa jest lepsza dla obu stron, ale W. Brytania jest gotowa zakończyć okres przejściowy na warunkach w stylu australijskim, jeśli nie będzie można dojść do porozumienia” — dodało biuro prasowe.
Według unijnego dyplomaty, zawsze jest potrzebne planowanie awaryjne. Szybko zbliża się koniec roku, a nadal nie wiemy, czy dojdzie do umowy czy nie. Firmy muszą przygotować się dodatkowo na brak umowy. To nie znaczy, że umowa nie jest możliwa. Uważam, że nadal jest nadal możliwa w dużym stopniu — powiedział Reuterowi. — Nie sadzę, by impas w połowach był dużą przeszkodą w porozumieniu. Widzę to tak: W. Brytania stara się powiedzieć: OK, to istotnie cenne, to sprawa suwerenności, ale oni traktują to jako dźwignię w uzyskaniu dostępu do europejskiego rynku. Moim zdaniem, mamy teraz do czynienia z pewną grą — dodał.