Mechanizm jest całkiem prosty: internetowi sprzedawcy, dzięki plikom cookies, mają dostęp do naszej historii wyszukiwania w sieci i na tej podstawie mogą określić, jakie produkty nas interesują, to czy chętnie kupujemy online oraz ile jesteśmy gotowi na dany produkt wydać. Dzięki tym informacjom – mogą przygotować dla nas specjalną ofertę cenową. Nierzadko droższą.
Bilety lepiej w trybie incognito
Świetnie widać to na przykładzie biletów lotniczych. Chyba każdy spotkał się z sytuacją, że zaczął sprawdzać w internecie konkretne połączenie, po czym jego cena zaczęła szybko rosnąć. Specjaliści tłumaczą to w ten sposób, że za pośrednictwem cookies, system zapamiętuje nasze wyszukiwania, zwłaszcza jeśli wybieramy dany kierunek nie po raz pierwszy, co utwierdza go w przekonaniu, że interesujemy się danym miejscem i jesteśmy zdeterminowani kupić bilet. W odpowiedzi - winduje ceny. I kiedy następnym razem sprawdzamy cenę połączenia, może być ona nawet kilkaset złotych droższa.
Czytaj także: Z księgarni i e-sklepów zaczęły znikać książki Tokarczuk
Linie lotnicze nie przyznają się do stosowania tego typu praktyk, z obawy przed negatywnymi reakcjami klientów (np. w 2016 r. Guardian zarzucił nieuczciwe postępowanie British Airways; przewoźnik zaprzeczył doniesieniom), ale eksperci odpowiadają, że wystarczy wyczyścić historię przeglądania albo wejść na stronię przewoźnika w trybie incognito (czyli bez ujawniania cookies), żeby znowu zobaczyć wyjściową cenę tego samego biletu.
Podobnie działają sklepy internetowe, które dzięki analizie naszej historii surfowania po sieci są w stanie stwierdzić, co kupujemy online, jakie produkty nas szczególnie interesują (skoro np. oglądamy te same buty piąty raz) i ile jesteśmy skłonni na nie wydać (sprawa jest jeszcze prostsza, jeśli klient posiada konto na stronie sklepu). Potem, na tej podstawie podsuwają nam określone produkty albo kuszą promocjami.