#RZECZoBIZNESIE: Janusz Jankowiak: Demokracja słabo sobie radzi z pandemią koronawirusa

Najlepiej radzą sobie z kryzysem reżimy, które mają mało wspólnego z demokracją - mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 02.11.2020 18:04 Publikacja: 02.11.2020 17:23

#RZECZoBIZNESIE: Janusz Jankowiak: Demokracja słabo sobie radzi z pandemią koronawirusa

Foto: tv.rp.pl

Obecne protesty mają jakieś znaczenie ekonomiczne? Mogą skomplikować trudną sytuację gospodarczą w Polsce?

Nie lubię takich pytań. Ile razy przypomnę sobie protesty z PRL, to zawsze mówiło się jakie to pociąga za sobą straty. To była ulubiona śpiewka reżimu. Tak naprawdę wymiar makroekonomiczny jest wtórny. Najważniejszą sprawą jest czy całokształt polityki rządu to element, który budzi zaufanie obywateli i podmiotów gospodarczych. Tu odpowiedź jest negatywna. Zarówno sam sposób ogłaszania kolejnego etapu obostrzeń pandemicznych, sposób jego wprowadzenia, jak i doprowadzenie do masowych protestów. To wszystko razem nie buduje zaufania. Nie jest elementem, który z punktu widzenia przedsiębiorców, pracodawców i pracowników budzi zaufanie, więc będzie miało jakieś konsekwencje. Są one związane raczej ze wzmożoną falą zakażeń niż samymi protestami.

Czytaj także: Ekonomiści: Stać nas na 100 mld zł pomocy gospodarce

O ile głos kobiet nie do końca przebija się w protestach, to jeśli chodzi o ich rolę ekonomiczną, nie mamy się czego wstydzić. Kobiety są w zarządach, mają biznesy. Ich głos tam jest słyszalny.

Jeśli to pytanie zaadresuje pan do kobiet, to będą uważały, że w dalszym ciągu ich udział w kierowaniu firmami jest mały a dysproporcje wynagrodzeń duże. Oczywiście są kraje, gdzie te dysproporcje układają się bardziej niekorzystnie niż w Polsce.

Epidemiczna sytuacja się pogorszyła w stosunku do wiosny. Sytuacja ekonomiczna jest lepsza?

To zależy o jakich parametrach mówimy. Druga fala jest wysoka, ale na razie mamy do czynienia z pełzającym lockdownem. Gdyby zsumować koszty, to może się okazać, że pełzający lockdown, który rozkłada się na różne etapy i dotyka sporej części usług, nie będzie zasadniczo mniejszy niż lockdown wiosenny. Nawet tam, gdzie nie ma formalnie ogłoszonego lockdownu, to ograniczenia wprowadzone w niektórych branżach i sektorach, mają wpływ na to, co się dzieje w przedsiębiorstwach, które są z nimi liniowo związane. Rząd wyasygnuje pomoc dla tych, których zamknął administracyjnie, ale nie będzie jej asygnował na rzecz, których formalnie nie zamknął. Ale to nie znaczy, że ich sytuacja będzie się zasadniczo różniła od formalnie zamkniętych.

Widzi pan ożywienie w naszej gospodarce? Dane PMI nie nastrajają optymizmem. Ciągle jest powyżej 50 pkt., ale dalej słabo.

Część kolegów akcentuje, że druga fala pandemii dotyka głównie usług, a przemysł radzi sobie dobrze. Zobaczymy. Trudno sobie wyobrazić sytuacją, w której spadek popytu na usługi nie przekłada się z opóźnieniem na sytuację przemysłu. Przemysł może się ratować tylko, jeśli związany jest z dużym popytem zewnętrznym. Eksport jest kierowany do naszych głównych partnerów w UE. Sytuacja w Niemczech nie rokuje zbyt optymistycznie. W przypadku bardziej globalnych uzależnień, mamy do czynienia z zależnością od sytuacji w Chinach. Jeżeli popatrzeń na dynamikę gospodarki chińskiej w ujęciu kwartał do kwartału, to widać, że ona słabnie. Chiny nie są izolowaną wyspą, same nie uratują gospodarki globalnej przed skutkami drugiej fali pandemii. O ile Chiny w ujęciu rok do roku wyjdą na dodatnie tempo wzrostu, to stopniowe spowalnianie gospodarki wskazuje, że się dynamicznie odbudowała tylko w II kwartale. Jest przesunięcie między tym, co się działo w Chinach, a tym, co się dzieje w Europie. Gospodarka europejska odbiła w III kwartale po głębokim załamaniu. Teraz jest dalej na ścieżce spowalniającej. Polska nie jest izolowaną wyspą. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby IV kwartał w polskiej gospodarce był lepszy niż III. Z całą pewnością będzie gorszy, wpadniemy znowu w ujemne tempo wzrostu gospodarczego. To się powtórzy również w I kwartale 2021 r. Będziemy mieli kolejny układ kwartalnych dynamik PKB, który będzie można podciągnąć pod pojęcie technicznej recesji. Będziemy mieli dwie techniczne recesje w okresie niespełna roku. To nie jest optymistyczny wynik.

Czyli nie będzie odbicia jak liczono i później spłaszczenia wzrostu, tylko pogorszenie sytuacji?

W ujęciu rok do roku będziemy mieli recesję przynajmniej do połowy przyszłego roku. Teraz mamy do czynienia z początkiem rewizji prognoz dynamiki wzrostu gospodarczego w Polsce w 2020 i 2021 r. Koledzy obniżają tę dynamikę na 2021 r., ale będzie to dotyczyło również IV kwartału 2020 r.

Jakim spadkiem PKB może się zakończyć 2020 r.?

Moje prognozy się nie zmieniły. W październikowej aktualizacji nie zmieniłem swoich prognoz dynamiki prognoz w roku bieżącym. Ona wynosi ponad 5 proc. ujemnej dynamiki wzrostu gospodarczego.

A w 2021 r.?

Myślę, że będzie wzrost w granicach 3 proc. Do tej pory nie spotkałem się w konsensie prognoz, które wybiegają poza rok 2021 r., żeby ktoś zakładał w latach 2022-2023, że dynamika wzrostu gospodarczego w Polsce będzie rosła. Ona spada. W przypadku prognoz MFW z ostatniej aktualizacji mamy horyzont do 2025 r. Takich prognoz w Polsce nikt nie robi, nawet NBP. MFW prognozuje dynamikę 2,4 proc. Mamy do czynienia z dłuższym okresem dosyć niskiego wzrostu gospodarczego, poważnym ryzykiem wzrostu inflacji w Polsce (ponad cel NBP). Ciekawe jak będzie wyglądała sytuacja z długiem publicznym i przywróceniem funkcjonowania stabilizującej reguły finansowej. Te pytanie są otwarte.

Rząd ma jakiś długofalowy plan walki z kryzysem?

Uważam, że go nie było i nie ma. Są rządy na świecie, które równie chaotycznie postępują w walce z pandemią, nie są konsekwentne itd. Narzuca się tu przykład Wielkiej Brytanii. Nie znam jednak na świecie przypadku, kiedy władza swoją działalnością doprowadza do tego, że w okresie wzmożonej pandemii ludzie masowo wychodzą na ulicę, w protestach, które nie są związane bezpośrednio z zamykaniem gospodarki. To jest głęboko nieodpowiedzialne postępowanie rządu. Nie tylko nie było żadnego master planu, ale też inne działania rządu, nie związane bezpośrednio z zarządzanie kryzysem nie sprzyjają budowaniu do niego zaufania.

Stać nas na kolejne tarcze antykryzysowe? Ile jeszcze możemy wydać na walkę z pandemią?

Są jeszcze oszczędności w środkach, które PFR już ma, bo nie wydał wszystkiego. Bardziej istotne jest, żeby spojrzeć na polskie finanse publiczne w kontekście tego, jak racjonalna jest spora część wydatków, które ponosimy. Czy jest miejsce, żeby planować 13 i 14 emerytury, zastanawiać się czy program 500+ nie powinien być oparty o kryteria dochodowe. W polskim budżecie duża część wydatków, które mają charakter zdeterminowany, w kontekście nadzwyczajnej sytuacji, z jaką mamy teraz do czynienia nie jest w żadnym wypadku uzasadniona. Bronienie tych pozycji i emisja nowego długu na sfinansowanie potrzeb związanymi z programami ochronnymi dla przedsiębiorców jest postawieniem sprawy na głowie. Z pieniędzy, które się ma, najpierw trzeba uczynić właściwy użytek. W innym przypadku wpędzimy się w bardzo duże kłopoty.

Wielu ekonomistów na świecie mówi „wydawać, wydawać, wydawać". Twierdzą, że w kryzysie nie należy oszczędzać, więc wydawajmy ile się da.

Wbrew temu, co się często u nas mówi, zmiana stanowiska MFW i Banku Światowego w sprawie większych wydatków publicznych jest warunkowa. Tam się wyraźnie podkreśla, że są takie kraje, które mogą sobie na to pozwolić, mogą się finansować na rynku, mogą sobie pozwolić na bezpieczny wzrost długu. Są też takie, które tego robić nie powinny, szczególnie rynki wschodzące. Takie ogólne przywoływanie hasła „dług nie jest problemem, emitujmy go jak najwięcej" jest nadużyciem. Na kwestie bieżącego zaciągania długu trzeba popatrzeć w kontekście tego, co się będzie działo z finansami publicznymi w średnim okresie. W jaki sposób, po jednorazowym skoku deficytu i długu publicznego, stabilizować finanse. A tu zaczynają wchodzić w grę różne parametry, od których zależy możliwość ustabilizowania finansów publicznych, jak deficyt pierwotny, tempo wzrostu gospodarczego, inflacja, dodatkowe podatki. Sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana niż usiłują to przedstawiać niektórzy zwolennicy teorii, że dług nie jest problemem.

Kto na świecie sobie najlepiej radzi z kryzysem ekonomicznym? Może warto podejrzeć jakieś rozwiązania.

Najlepiej radzą sobie z kryzysem reżimy, które mają mało wspólnego z demokracją. Wzór słabo nadający się do powielania. Klasycznym przykładem tego, w jaki sposób można się uporać z kryzysem, wychodząc z niego w miarę obronną ręką, patrząc na parametry makroekonomiczne, są Chiny i inne kraje z rejonu Azji Południowo-Wschodniej. W przypadku demokracji w Europie czy USA sytuacja nie wygląda tak dobrze. Tam gdzie mamy do czynienia z mechanizmami demokratycznymi, tam pojawia się konieczność uzgodnień, poszukiwania kompromisów, zyskania większości. Wygląda na to, że demokracja słabo radzi sobie z dużym, symetrycznym szokiem egzogenicznym, jakim jest pandemia.

Ale wśród demokracji są kraje, które zdecydowały się świadomie na dokonanie wyboru między dwoma skrajnymi opcjami. Albo wprowadzają jakieś ograniczenia o charakterze administracyjnym, lockdown w gospodarce, albo tego nie robimy i patrzymy, co się będzie działo. Z dłuższej perspektywy, np. Szwecji, różnice jeśli chodzi o straty dla gospodarek nie były aż tak gigantyczne. A różnice w poziomie ochrony zdrowia i życia obywateli bywały czasami dramatycznie rozbieżne.

Obecne protesty mają jakieś znaczenie ekonomiczne? Mogą skomplikować trudną sytuację gospodarczą w Polsce?

Nie lubię takich pytań. Ile razy przypomnę sobie protesty z PRL, to zawsze mówiło się jakie to pociąga za sobą straty. To była ulubiona śpiewka reżimu. Tak naprawdę wymiar makroekonomiczny jest wtórny. Najważniejszą sprawą jest czy całokształt polityki rządu to element, który budzi zaufanie obywateli i podmiotów gospodarczych. Tu odpowiedź jest negatywna. Zarówno sam sposób ogłaszania kolejnego etapu obostrzeń pandemicznych, sposób jego wprowadzenia, jak i doprowadzenie do masowych protestów. To wszystko razem nie buduje zaufania. Nie jest elementem, który z punktu widzenia przedsiębiorców, pracodawców i pracowników budzi zaufanie, więc będzie miało jakieś konsekwencje. Są one związane raczej ze wzmożoną falą zakażeń niż samymi protestami.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem
Gospodarka
Grecja wyleczyła się z trwającego dekadę kryzysu. Są dowody