W najbliższy wtorek ma zacząć się kolejna runda negocjacji (potrwa do 11 września), ale do tej pory panował w nich impas, bo Londyn nalegał, że chce mieć pełną autonomię decydowania o pomocy publicznej i o żądaniach dotyczących połowów ryb na brytyjskich wodach terytorialnych. Brytyjczycy twierdzą, że to Unia ociąga się w rozmowach i nie chce w pełni zaakceptować ich niepodległego kraju — pisze Reuter.

— Doszliśmy do władzy po rządzie i ekipie negocjacyjnej, które ustępowały i blefowały w krytycznych momentach, a Unia nauczyła się nie traktować naszego słowa poważnie — powiedział Frost w wywiadzie dla tygodnika „Mail on Sunday". —Tak więc wiele z tego, co staramy się zrobić w tym roku, to uświadomić im, że myślimy to co mówimy i że powinni poważnie potraktować nasze stanowisko.

— Nie będziemy państwem-klientem. Nie zamierzamy iść na kompromis w fundamentalnej kwestii kontroli nad naszymi własnymi prawami. Nie będziemy akceptować zapisów o równych regułach gry, które ograniczają nas do tego, w jaki sposób UE to robi. Na tym polega bycie niepodległym krajem, na to głosowali Brytyjczycy i tak się stanie pod koniec roku, co jest możliwe — kontynuował.

Powiedział ponadto, że poczyniono wiele przygotowań do możliwego rozstania bez umowy handlowej. — Nie sądzę, abyśmy się tego bali. Jeśli możemy dojść do porozumienia, które reguluje handel jak z Kanadą, to wspaniale. Jeśli nie, to będzie to porozumienie handlowe podobne do australijskiego i jesteśmy w pełni gotowi do tego — cytuje go Reuter.