Według najnowszych danych GUS zatrudnienie w przedsiębiorstwach, w których pracuje co najmniej 10 osób, spadło w marcu w stosunku do lutego o 34,2 tysiące osób. Podobny wynik mieliśmy w grudniu 2008 roku (33,7 tysięcy osób) i był on reakcją na globalny kryzys finansowy po bankructwie banku Lehman Brothers. Szacuje się, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy bezrobocie w Polsce może wzrosnąć z niecałych 3 proc. na koniec 2019 do 10 proc. Jaki będzie los tych, których czas epidemii koronawirusa doprowadził do zapaści finansowej? Jaki będzie stan psychiczny ludzi? Jaki będzie nowy świat? Czy jesteśmy na niego gotowi? Jak zwykle chcemy dostać szybko odpowiedzi, ale dziś na wiele niepokojących pytań niestety ich nie ma.
Test na przywództwo
W obliczu zmian na rynku pracy ważna będzie odpowiedź na pytanie: zatrudniamy ludzi czy pracowników? Zadawałam już je w 2017 roku w ramach jednej z corocznie organizowanych przez Instytut Humanites od 2010 roku Konferencji dla Liderów Biznesu: Spójne Przywództwo™. Człowiek i Technologia. Od kilku lat pokazując rozwijające się trendy automatyzacji i robotyzacji oraz związaną z nimi redukcję w zatrudnieniu, mówimy o wadze niezgubienia pierwiastka humanizmu i konieczności przygotowania ludzi na sytuację być może życia bez pracy oraz braku możliwości przekwalifikowania się.
Wielu współczesnych liderów wyrosło początkiem lat 90. na bazie starych paradygmatów, w których człowiek w firmie był tylko zasobem. Nawet jeśli na zewnątrz ich firmy były promowane wzniosłymi hasłami: "człowiek jest w centrum, człowiek jest ważny", to tak naprawdę nie przenikały one dodatecznie do wewnątrz organizacji. Dziś w obliczu światowego kryzysu, mamy test na przywództwo. Ilu liderów wykorzysta aktualną sytuację i pod przykrywką koronawirusa przeprowadzi dodatkowe cięcia etatów, co mogło być trudne wcześniej ze względów np. wizerunkowych? Jak bardzo ich wizja będzie krótkowzroczna? Oczywiście wielu przedsiębiorców walczy o przetrwanie w każdej branży. To często oznacza bardzo trudne i konieczne decyzje o restrukturyzacji, aby ocalić firmę i możliwie najwięcej miejsc pracy. Jednak skutki kryzysu uderzają najczęściej w najsłabszych, w pracowników najmniej wykwalifikowanych, najbardziej zagrożonych wykluczeniem cyfrowym, w tych, którym gospodarka nie daje zabezpieczeń ani stabilnej pracy. Duża odpowiedzialność ciąży na liderach biznesowych, którzy powinni przygotować siebie i pracowników na nową rzeczywistość, aby dostrzegli skale społecznych wyzwań. Rewolucja przemysłowa z przełomu XIX i XX wieku zakończyła się rewolucją proletariatu. Ludzie upokarzani, a przy tym głodni i konsumpcyjnie rozbudzeni w ostatnich dekadach, stają się gniewni i szukają środków, by ten gniew wyładować. Daje to bardzo niebezpieczny grunt do szybkiego rozwoju populizmu oraz możliwych zmian społecznych. W takiej sytuacji ludzie za złudną obietnicę większego bezpieczeństwa są w stanie zrezygnować z dużej części swoich praw i wolności. I dziś społeczeństwo, po kilku miesiącach izolacji, czasami w depresji, apatii, może chcieć wyjść na ulice. Olga Tokarczuk, noblistka, również podkreśla, że epidemia koronawirusa jeszcze bardziej zaznacza aktualne rozwarstwienie społecznie, bo niektórzy z nas będą mogli polecieć prywatnym samolotem do swojego domu na wyspie lub odizolować się w domku w lesie. Inni pozostaną w miastach, aby utrzymać funkcjonowanie sieci elektrycznych i wodnych. Jeszcze inni ryzykują zdrowie w pracy w sklepach i szpitalach. Niektórzy zarobią na epidemii, inni stracą oszczędności całego życia.
Już dziś widać, że obecna sytuacja nie wytworzyła dostatecznej współpracy między globalnymi firmami technologicznymi, a wręcz przeciwnie. Większość z nich jest jeszcze w większym wyścigu o dominację. Bo w czasach izolacji państw globalne korporacje tym bardziej zyskują. W złożonym i dynamicznym świecie potrzebujemy liderów, którzy będą się sprawnie poruszali po szerokiej skali przywództwa od dyrektywności po empatię. A dziś tym bardziej potrzebujemy odważnych, sprawnych, ale i również wrażliwych społecznie liderów, którzy prawdziwie zaopiekują się lękami ludzi. Będą uważni na nierówności, które czas epidemii może uwypuklić i nie wykorzystają tej sytuacji tylko do wzmocnienia swojej pozycji i władzy.
Kryzys zaufania czyli skutek utraconej wartości pt. wspólnotowość
W Nowym Jorku w związku z epidemią koronawirusa zmarło już ponad 10 tysięcy osób, czyli kilka razy więcej niż w ataku terrorystycznym z 11 września 2001. Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio mówi, że przekonał się na własnej skórze, że nie może w przyszłości polegać ani na rządzie federalnym, ani na rynku globalnym. - Wiemy już też, że nie możemy liczyć na nasz kraju w kwestii wytwarzania wystarczającej ilości absolutnie niezbędnych produktów, o czym przekonaliśmy się w godzinie próby.(...) Dopóki to się nie zmieni, Nowy Jork, będzie się chronił sam - tłumaczył. Prawdziwa ochrona pochodzi z wymiany wiarygodnych informacji naukowych, ekonomicznych, społecznych oraz z solidarności.