Ekonomiści szczepieni na pesymizm

Trzecia fala epidemii i przedłużające się w związku z tym restrykcje nie zmieniły przekonania ekonomistów, że 2021 r. przyniesie solidne odbicie aktywności w gospodarce. Towarzyszyła będzie mu podwyższona inflacja.

Publikacja: 11.04.2021 21:00

Ekonomiści szczepieni na pesymizm

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Epidemia przybrała w ostatnich tygodniach skalę, której jeszcze kilka miesięcy temu nie zakładali nawet najwięksi pesymiści. W rezultacie ograniczenia aktywności ekonomicznej, które miały zakończyć się w I kwartale, wciąż obowiązują i wiele wskazuje na to, że zmieni się to dopiero po majówce. Mimo to większość ekonomistów nadal uważa, że aktywność w polskiej gospodarce, która w ub.r. zmalała o 2,7 proc., w tym roku odbije w górę o nieco ponad 4 proc. To by oznaczało, że wróci powyżej poziomu z 2019 r., a w 2022 r. rozpocznie się mozolny powrót do przedpandemicznej ścieżki wzrostu. Ożywienie gospodarcze będzie podtrzymywało na podwyższonym poziomie inflację, która w 2020 r. była najwyższa od 2012 r. Jeśli w tym roku zmaleje, to tylko symbolicznie.

Tak podsumować można najnowsze prognozy uczestników konkursu „Parkietu" na najlepszego analityka makroekonomicznego roku.

Ożywcze zastrzyki

Poprzednio na początku stycznia uczestnicy tej rywalizacji przeciętnie oczekiwali, że w 2021 r. produkt krajowy brutto Polski zwiększy się o 4,3 proc. Aktualne prognozy sugerują, że PKB wzrośnie o 4,1 proc. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo pogorszyła się w tym czasie sytuacja epidemiczna, to zmiana zadziwiająco mała. Szczególnie, że częściowo wynika z tego, że spadek PKB w 2020 r. okazał się nieco mniejszy, niż ekonomiści szacowali trzy miesiące temu. To oznacza wyższą bazę odniesienia i automatycznie mniejsze odbicie w br. (tak można rozumieć obniżkę prognoz na IV kwartał br.). Nadal jednak ekonomiści zakładają, że II połowa br. będzie już okresem spektakularnego odbicia aktywności ekonomicznej, które utrzyma się też w 2022 r. Wtedy PKB Polski ma wzrosnąć o 4,7 proc. Co ciekawe, zagraniczni ekonomiści tego optymizmu w ocenie perspektyw polskiej gospodarki nie podzielają. Zaktualizowane prognozy opublikowały ostatnio Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz agencje ratingowe Standard & Poor's i Moody's. Wszystkie te organizacje spodziewają się, że wzrost PKB Polski w tym roku będzie bliższy 3 niż 4 proc.

– Pomimo niedawnej rewizji prognoz w dół uważamy wciąż, że możliwy jest wzrost w tym roku PKB o ponad 4 proc. Opiera się to jednak na założeniu, że w II połowie roku wzrost PKB w ujęciu kwartał do kwartału mocno przyspieszy. Wiemy już bowiem, że w I półroczu ścieżka wzrostu będzie raczej płaska z powodu pełzającego lockdownu – tłumaczył w zeszłym tygodniu na antenie Parkiet TV Piotr Bielski, szef zespołu ekonomistów Santander Bank Polska, który zwyciężył w ubiegłorocznej edycji konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego.

– Jest bardzo prawdopodobne, że proces szczepień mocno rozkręci się w najbliższych miesiącach i w efekcie do późnego lata albo wczesnej jesieni osiągniemy taki poziom odporności w populacji, który będzie nas chronił przed kolejną dużą falą zachorowań. Nasz bazowy scenariusz zakłada więc, że obecna faza restrykcji, nawet jeśli będzie się przedłużała – a zakładam, że przed majówką się nie skończy – będzie już ostatnią o istotnym wpływie na gospodarkę – dodał Bielski.

Stabilny rynek pracy

Kołem zamachowym odbicia PKB będzie konsumpcja. W świetle prognoz uczestników naszego konkursu w najbliższych czterech kwartałach wydatki gospodarstw domowych będą rosły średnio w tempie 6,4 proc. rok do roku. Tylko w II kwartale, gdy oczekiwany jest ich wzrost aż o 10 proc. rok do roku, będzie to efekt niskiej bazy odniesienia sprzed roku. – Korzystna sytuacja dochodowa, ograniczone ryzyko silnego wzrostu bezrobocia, a także zakumulowane w czasie pandemii oszczędności tworzą przestrzeń do wzrostu konsumpcji po odmrożeniu gospodarki – tłumaczyli w opublikowanym kilka dni temu raporcie ekonomiści z Banku Millennium.

Za takimi oczekiwaniami kryje się m.in. przekonanie większości ekonomistów, że koniunktura na rynku pracy, który jest obecnie zamrożony tarczami antykryzysowymi, nie pogorszy się, gdy te tarcze przestaną działać. Uczestnicy konkursu na najlepszego analityka przeciętnie oczekują, że stopa bezrobocia rejestrowanego zakończy ten rok na poziomie 6,1 proc., minimalnie niżej niż rok ubiegły. W styczniu prognozy były takie same.

Na skraju tolerancji

Oczekiwany w II połowie br. silny wzrost popytu konsumpcyjnego będzie jednym z czynników podtrzymujących inflację na podwyższonym poziomie. Obecnie ekonomiści przeciętnie przewidują, że wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji nad Wisłą, będzie w tym roku rósł średnio w tempie 3,3 proc. rok do roku. Tymczasem jeszcze w styczniu spodziewali się, że inflacja wyhamuje do 2,6 proc., z 3,4 proc. w 2020 r. Rewizja tych prognoz to m.in. pokłosie osłabienia złotego (co podnosi ceny towarów i usług z importu), ale też – jak tłumaczą ekonomiści z banku Pekao – szybszego od oczekiwań wzrostu cen surowców, a także zaburzeń w łańcuchach dostaw i rosnących kosztów frachtu.

W świetle aktualnych prognoz uczestników naszego konkursu w tym i kolejnych trzech kwartałach inflacja niemal stale będzie w okolicy 3,5 proc., czyli górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP (2,5 proc.). Mimo to tylko jeden z nich spodziewa się, że NBP przed końcem I kwartału 2022 r. podwyższy swoją główną stopę procentową, która od maja ub.r. wynosi 0,1 proc. Jednocześnie czterech uczestników spodziewa się w tym horyzoncie jej obniżki do 0 proc.

Te oczekiwania są spójne z deklaracjami prezesa NBP Adama Glapińskiego, że pierwszej podwyżki stóp procentowych należy się spodziewać najwcześniej w II połowie 2022 r. Na piątkowej wideokonferencji prezes banku centralnego zapewniał, że podwyższona inflacja jest podyktowana czynnikami podażowymi, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu.

Jakub Rybacki

ekonomista, Polski Instytut Ekonomiczny

Pomimo zaostrzenia restrykcji epidemicznych zespoły analityczne dokonały niewielkich rewizji prognoz PKB w 2021 roku. Ekonomistów zaskoczyła natomiast wyższa inflacja – obecny konsensus wskazuje, że dynamika wskaźnika cen konsumpcyjnych (CPI) do końca roku oscylować będzie wokół górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP.

Pod wpływem trzeciej fali pandemii Covid-19 i związanych z nią ograniczeń aktywności ekonomicznej analitycy w niewielkim stopniu zmienili prognozy PKB. Dla większości ankietowanych scenariuszem bazowym na 2021 rok pozostaje wzrost gospodarczy zbliżony do 4 proc. Rewizje oczekiwań dotyczyły niemal wyłącznie oczekiwań na II kwartał br. Mediana prognoz dla tego okresu w styczniowej rundzie konkursu na najlepszego analityka makroekonomicznego wskazywała wzrost PKB o 8,8 proc. rok do roku, obecnie wynosi zaś 8,5 proc. rok do roku. Zredukowane zostały przede wszystkim najbardziej optymistyczne przewidywania. To oczywiście efekt pogorszenia się perspektyw epidemicznych. Analitycy spodziewają się w związku z tym niższych wydatków konsumpcyjnych, jednak wyłącznie w horyzoncie najbliższego kwartału. Prognozy dotyczące dynamiki konsumpcji w drugiej połowie roku oraz inwestycji nie uległy większym zmianom.

Ekonomistów mocno zaskoczył wzrost inflacji w marcu. Oczekiwana obecnie ścieżka inflacji w najbliższych kwartałach leży o 0,6–1 pkt proc. wyżej niż oczekiwana w styczniu. To oznacza, że stale będzie w pobliżu 3,5 proc., czyli górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.).

Zmiana oczekiwań inflacyjnych odzwierciedla dwa procesy. Przede wszystkim ceny paliw wzrosły mocniej, niż zakładały prognozy formułowane na początku roku. To głównie skutek większych kosztów pozyskania ropy naftowej na rynkach globalnych. Równocześnie nie sprawdziły się prognozy, które sugerowały spadek inflacji bazowej (nieobejmującej cen energii i żywności – red.). Uporczywie utrzymuje się ona na wysokim poziomie, za co odpowiada kilka czynników, m.in. wzrost opłat bankowych, podwyżki cen administrowanych oraz wyższe koszty świadczenia podstawowych usług, np. fryzjerskich czy stomatologicznych.

Optymistycznym sygnałem jest brak obaw ekonomistów o sytuację na rynku pracy. Uczestnicy konkursu zakładają niewielkie wahania stopy bezrobocia w horyzoncie najbliższych kwartałów. Pod tym względem prognozy nie uległy zasadniczym zmianom od stycznia. Stopa bezrobocia rejestrowanego ma pozostać blisko 6 proc. zarówno w tym roku, jak i na początku 2022 r. Te prognozy sugerują więc, że ewentualne dalsze restrykcje będą powodowały coraz mniejsze koszty społeczne.

ANALITYKA MAKROEKONOMICZNEGO ROKU

Konkurs na najlepszego analityka makroekonomicznego organizowany jest przez redakcje „Parkietu" i „Rzeczpospolitej" od 2007 r. Obecnie trwają edycje XIV i XV, w których oceniamy prognozy na 2021 i 2022 r. Rywalizacja jest otwarta dla wszystkich, którzy chcą sprawdzić swoje umiejętności analityczne: ekonomistów z instytucji finansowych i ośrodków badawczych, niezależnych ekspertów, a także pracowników naukowych i studentów.

Uczestnicy konkursu (obecnie jest ich 37) cztery razy do roku nadsyłają prognozy na cztery kolejne kwartały dla ośmiu wskaźników makroekonomicznych i rynkowych. Za każdą prognozę mogą otrzymać od 0 do 1 pkt w zależności od tego, jak wypada ona na tle faktycznego odczytu danego wskaźnika oraz przewidywań innych uczestników. Podsumowując prognozy na dany kwartał, największą wagę przypisujemy tym formułowanym najwcześniej (z rocznym wyprzedzeniem), najmniejszą zaś – najświeższym (sporządzonym kwartał wcześniej). W rankingu ogólnym największą wagę mają punkty za prognozy PKB i CPI.

Zwycięzcą ostatniej zakończonej edycji konkursu, dotyczącej prognoz na 2020 r., był zespół Santander Bank Polska, który wyprzedził duet analityków z Banku Ochrony Środowiska oraz zespół PZU. Rok wcześniej triumfował z kolei Mikołaj Raczyński, dyrektor działu zarządzania funduszami w Noble Funds TFI, który zwyciężył też w 2016 r. Dwoma zwycięstwami w historii konkursu może pochwalić się jeszcze tylko Janusz Jankowiak (od kilku lat nie bierze w nim jednak udziału).

Partnerem merytorycznym konkursu od kilku lat jest Polski Instytut Ekonomiczny.

Epidemia przybrała w ostatnich tygodniach skalę, której jeszcze kilka miesięcy temu nie zakładali nawet najwięksi pesymiści. W rezultacie ograniczenia aktywności ekonomicznej, które miały zakończyć się w I kwartale, wciąż obowiązują i wiele wskazuje na to, że zmieni się to dopiero po majówce. Mimo to większość ekonomistów nadal uważa, że aktywność w polskiej gospodarce, która w ub.r. zmalała o 2,7 proc., w tym roku odbije w górę o nieco ponad 4 proc. To by oznaczało, że wróci powyżej poziomu z 2019 r., a w 2022 r. rozpocznie się mozolny powrót do przedpandemicznej ścieżki wzrostu. Ożywienie gospodarcze będzie podtrzymywało na podwyższonym poziomie inflację, która w 2020 r. była najwyższa od 2012 r. Jeśli w tym roku zmaleje, to tylko symbolicznie.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem
Gospodarka
Grecja wyleczyła się z trwającego dekadę kryzysu. Są dowody
Gospodarka
EBI chce szybciej przekazać pomoc Ukrainie. 560 mln euro na odbudowę
Gospodarka
Norweski fundusz: ponad miliard euro/dolarów zysku dziennie