Wczorajsza sesja zakończyła się dla indeksu największych spółek spadkiem o 0,41 proc. Schłodzenie nastrojów nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, że dzień wcześniej WIG20 zyskał 2,4 proc. Na początku piątkowego handlu blue chips obrały jednak kierunek na północ. WIG20 chwilę po otwarciu znajdował się na poziomie 1905 pkt., co oznaczało wzrost o ponad 0,8 proc.

Na amerykańskiej sesji, indeksy przez większość dnia znajdowały się nad kreską, jednak podaż docisnęła pod koniec handlu. W efekcie S&P 500 zakończył dzień skromnym spadkiem o 0,06 proc. Z kolei Nasdaq zyskał 0,23 proc.

Doniesienia o szczepionce sprawiły, że w ostatnich dniach indeksy w USA wspięły się na rekordowe poziomy, jednak sytuacja epidemiologiczna w kraju się pogarsza. Średnia liczba przypadków koronawirusa w Nowym Jorku osiągnęła najwyższy poziom od maja. New Jersey zgłosiło rekordową ilość przypadków, a Kalifornia narzuci nowe obostrzenia w postaci nakazu pozostania w domu, jeśli szpitalom zacznie brakować miejsca na oddziałach intensywnej opieki.

Z kolei sesja na azjatyckich rynkach przebiegała bez większych emocji. Pod koniec sesji chiński Shanghai Compiste był zaledwie 0,07 proc. na plusie. Hongkoński Hang Seng zyskiwał 0,19 proc., a Nikkei tracił 0,2 proc.

Na rynku ropy widać dzisiaj wzrosty. Gatunek WTI drożeje o 1,5 proc., do 46,3 USD a Brent o 1,7 proc., do 49,7 USD. Zwyżki to efekt ustaleń kartelu producentów ropy. Kraje OPEC plus zgodziły się w przyszłym miesiącu zwiększyć łączną produkcję o 500 tys. baryłek dziennie, co sygnalizuje, że najwięksi światowi producenci zakładają, że najgorszy szok popytu wywołany pandemią już za nimi. Od stycznia dzienne ograniczenie produkcji ropy w ramach OPEC plus będzie wynosić 7,2 mln baryłek dziennie, wobec 7,7 mln baryłek obecnie.