2018 rok bez wątpienia będzie uznany za kiepski dla rynków wschodzących. Indeks MSCI Emerging Markets stracił od początku stycznia prawie 14 proc., a od tegorocznego szczytu blisko 22 proc. Pod względem technicznym jest więc nadal w bessie. Ale może uda mu się z niej wyrwać w końcówce roku. Miniony tydzień przyniósł bowiem poprawę nastrojów na rynkach.
Inwestorzy wyraźnie liczyli na rozejm w amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej. Zaczęli też ufać, że w przyszłym roku amerykański bank centralny będzie mniej agresywnie podwyższał stopy procentowe. Wszak Jerome Powell, prezes Fedu, powiedział, że są one już niewiele niższe od poziomu neutralnego dla gospodarki. Mniej jastrzębi Fed to słabszy dolar, a osłabienie tej waluty zwykle pomaga rynkom wschodzącym. Szczególnie tym mocno zadłużonym w dolarach (takich jak np. Turcja).
Odporne giełdy
Większość rynków wschodzących zakończyła więc miniony tydzień na plusie. Niektóre nawet na bardzo dużym. Szczególnie wyróżniał się brazylijski indeks Bovespa, który w ciągu tygodnia zyskał prawie 5 proc. Tam wciąż daje o sobie znać krajowe źródło optymizmu, czyli zmiana polityczna. Przez ostatnie trzy miesiące indeks Bovespa zyskał blisko 18 proc. – niemal tyle samo co od początku roku. Inwestorzy wciąż są zadowoleni z tego, że na nowego prezydenta został wybrany prawicowiec Jair Bolsonaro.
Co ciekawe, w minionym tygodniu dosyć dobrze radził sobie również rynek rosyjski. Moskiewski indeks giełdowy Moex zyskał ponad 2 proc., choć przecież nie powinien mu służyć spadek cen ropy oraz groźba wprowadzenia nowych sankcji (w związku z incydentem zbrojnym na Morzu Azowskim). Od początku roku Moex zyskał 13 proc., co plasuje go pod tym względem wśród najlepszych indeksów giełdowych świata. Dużo słabiej radzi sobie rosyjski, denominowany w dolarach, indeks RTS. W minionym tygodniu wzrósł on o około 1 proc., a od początku roku stracił 2,6 proc. Rubel rosyjski stracił zaś od początku stycznia 13,6 proc. do dolara amerykańskiego.