Ci, którzy liczyli, że wtorkowa sesja przyniesie wielkie emocje na parkiecie, mogą się czuć rozczarowani. Inwestorzy cały dzień czekali na impuls do działania, który ostatecznie nie nadszedł. Przez cały dzień byliśmy więc świadkami ograniczonej zmienności i niezdecydowania.

Z drugiej strony po poniedziałkowym spadkach na GPW istniało ryzyko, że to podaż w kolejnych dniach będzie rozdawać karty. Już jednak wtorkowa sesja pokazała, że byki nie zamierzają tanio sprzedawać skóry. WIG20 rozpoczął dzień od symbolicznego wzrostu. W pierwszej części dnia zarówno popyt, jak i podaż próbowały jeszcze podjąć próby ataku, ale za każdym razem kończyły się one niepowodzeniem. Inna sprawa, że ani jedna ani druga strona nie miała zbyt wielu argumentów do tego, aby zyskać jakąś większą przewagę na rynku. Marazm panował także na innych europejskich rynkach, które oscylowały przy poziomach zamknięcia z poniedziałku.

O ile jeszcze w pierwszej części dnia widać było jeszcze jakiś ruch na GPW, tak w drugiej części sesji handel praktycznie zamarł. Poziom zmienności rynkowej był jeszcze niższy niż na początku dnia. Nie zmienił tego nawet początek notowań w Stanach Zjednoczonych. Swoją drogą w pierwszej godzinie handlu na Wall Street inwestorzy dostosowali się do formy prezentowanej we wtorek przez graczy w Europie, co w praktyce oznaczało symboliczne zmiany indeksów.

W takich nastrojach inwestorzy na GPW dotrwali też do końca sesji. Dobrą informacją jest to, że WIG20 mimo wszystko dzień zakończył na plusie. Ostatecznie zyskał 0,4 proc. Warto przy tym zwrócić uwagę na wzrosty w drugiej i trzeciej linii. mWIG40 urósł prawie 1 proc. natomiast sWIG80 zyskał niecałe 0,4 proc.

Teraz pozostaje mieć nadzieję, że chociażby ze względu na amerykańskie dane dotyczące PKB środowa sesja będzie jednak ciekawsza.