Niemal zerowe stopy procentowe pozostaną z nami na dłużej. Trudno więc będzie ulokować oszczędności w bezpieczne i chroniące przed inflacją aktywa.

Długa droga z lokat
Niskie stopy i nadpłynność banków powodują, że z lokat od początku epidemii odpłynęły 53 mld zł. Jeszcze nigdy pieniądze z lokat nie znikały w takim tempie. Nic dziwnego: średnie oprocentowanie lokat zakładanych w lipcu to tylko 0,36 proc. w porównaniu z 3-proc. inflacją. W największych bankach lokaty już są praktycznie nieoprocentowane. Jednocześnie szybko przybywa depozytów bieżących i ich udział w bankowych oszczędnościach gospodarstw domowych do rekordowych 75 proc. (pozostałe 25 proc. to lokaty). Jeszcze pięć lat temu proporcje wynosiły 50:50.
Jest jeszcze inny duży rynek, oceniany przez Polaków jako bezpieczny i atrakcyjny: nieruchomości. Ale i on ma swoje bariery, a część klientów już jest w nim zaangażowana i chciałaby zdywersyfikować portfel. Czy zatem w obliczu zerowych stóp Polaków skuszą spółki oferujące wysokie stopy dywidend? Akcje to wprawdzie zupełnie inna klasa aktywów niż obligacje skarbowe czy lokaty, ale brak alternatyw inwestycyjnych i chęć ochrony kapitału przed inflacją mogą okazać się silniejsze niż awersja do ryzyka. – Niskie stopy procentowe przyczynią się do większego zainteresowania spółkami dywidendowymi, ale spółek z długą historią dywidendową nie ma aż tak wiele na naszej giełdzie i inwestorzy w Polsce coraz chętniej będą się zwracać ku giełdom zagranicznym – ocenia Mateusz Namysł, analityk mBanku.
Czytaj także: Oszczędzanie dla opornych. Przegląd gotowych planów