Jedną z podstawowych kwestii związanych z PPK jest ich realny wpływ na rynek kapitałowy w postaci przepływów pieniężnych. Z racji tego, że program PPK składa się z wielu elementów i niewiadomych, tj. poziomu partycypacji pracowników objętych programem czy też faktycznego poziomu składki, oszacowanie, ile pieniędzy napłynie z PPK na rynek kapitałowy, jest dziś obarczone dużym ryzykiem. Ministerstwo Finansów w swoich wyliczeniach, które zakładają 75-proc. partycypację, wskazuje, że już w tym roku potencjalne napływy na rynek kapitałowy z tytułu PPK mogą wynieść od 6 mld zł (przy składce na poziomie 3,5 proc.) do nawet 12 mld zł (przy składce 8 proc.). Analitycy w swoich szacunkach są jednak zdecydowanie ostrożniejsi. Ich zdaniem w tym roku rynek kapitałowy raczej nie ma co liczyć na aż tak duże napływy. Należy się spodziewać, że będą wynosiły ok. 1–2 mld zł (przy bezpiecznym założeniu 50-proc. partycypacji), a bezpośrednio na warszawską giełdę może trafić ok. 0,4–0,8 mld zł.

– Zakładam, że do końca 2019 do PPK napłynie trochę ponad 1,1 mld zł aktywów, z czego PPK zainwestują w polskie akcje ok. 500 mln zł. Prawdopodobnie nominalnie to nie będzie istotnie większa kwota, ponieważ PPK zostaną uruchomione jedynie przez największych pracodawców i można zakładać, że spora część pracodawców będzie zwlekać z uruchomieniem PPK do ostatniego momentu, przez co napływy na rynek akcji zobaczymy dopiero w listopadzie, i to zakładając, że zarządzający funduszami będą szybko dostosowywać strukturę portfeli do wymagań narzuconych przez ustawę – uważa Kamil Stolarski, analityk Pekao IB.

Oprócz potencjalnych napływów na rynek przedstawiciele domów maklerskich coraz częściej wspominają też o pośrednim efekcie PPK. Chodzi przede wszystkim o postrzeganie naszego rynku przez inwestorów zagranicznych. Program PPK może się okazać także wsparciem dla rynku pierwotnego warszawskiej giełdy. – Tak jak w latach 2006–2011 bez OFE nie byłoby w Warszawie sukcesów i aktywności w zakresie IPO, tak w kolejnych latach kluczową rolę mogą odegrać PPK – uważa Bartosz Margol, dyrektor w PwC.