Ambasadorowie państw UE mają w poniedziałek głosować nad unijnym budżetem i mechanizmem warunkowości umożliwiającym zawieszanie funduszy w sytuacji, gdy brak praworządności zagraża interesom finansowym UE. Ten mechanizm odrzucają Węgry i Polska. W razie braku porozumienia zagrożony jest cały pakiet finansowy dla UE: blisko 1,1 bln euro w budżecie UE na lata 2021–2027 i 750 mld euro w funduszu odbudowy gospodarki po pandemii. Z obu tych źródeł Polsce przypada blisko 160 mld euro w dotacjach i preferencyjnych pożyczkach, co sprawia, że jesteśmy jednym z największych beneficjentów całego pakietu.
Polityczna zagrywka
To dlatego naszym rozmówcom w Brukseli trudno uwierzyć, że Polska naprawdę chciałaby go zablokować lub choćby poważnie opóźnić.
– List Morawieckiego jest stonowany w porównaniu z listem Orbána. Jest napisany tak, że otwiera furtki na różne możliwości. Zostawia przestrzeń, żeby do jakiegoś kompromisu dołączyć – mówi nieoficjalnie dyplomata w Brukseli. Ten kompromis będzie musiała wypracować niemiecka prezydencja, która stoi obecnie na czele UE. Dopiero jeśli to się nie uda, to sprawa wróci na poziom przywódców i zajmie się nią Rada Europejska.
Nasi rozmówcy nie wierzą jednak, żeby doszło do zmiany rozporządzenia o warunkowości. Po pierwsze dlatego, że jest już bardzo późno. Negocjacje obecnego zajęły kilka miesięcy, a pieniądze z budżetu i funduszu odbudowy są potrzebne zaraz. Po drugie dlatego, że osiągnięcie porozumienia w lipcu było bardzo trudne i jest mało prawdopodobne, żeby teraz dało się uzgodnić cokolwiek innego.
– Negocjacje budżetowe są już w fazie bardzo zaawansowanej. W lipcu zawarto porozumienie w gronie państw członkowskich, było ono potem interpretowane na wiele sposobów, ale nie ma wątpliwości, że obejmowało ono warunkowość w kontekście praworządności. I zostało to zaakceptowane przez wszystkie państwa. Nie możemy zdemontować tego mechanizmu, tak jakby nigdy nie było tamtych negocjacji. To jest niepożądane i nierealne – powiedział „Rzeczpospolitej" Clément Beaune, francuski minister ds. europejskich i główny doradca prezydenta Macrona w tym temacie. I wreszcie po trzecie – do zmiany samego rozporządzenia, czego chciałaby Polska, potrzebna jest zgoda Parlamentu Europejskiego. I znów: obecna jego treść jest efektem długich i skomplikowanych negocjacji, w wyniku których PE złagodził swoje stanowisko i raczej trudno sobie wyobrazić, żeby ustąpił dalej, bo już w obecnej formie mechanizm warunkowości jest dość rozwodniony.