Komisja Europejska przedstawiła w środę projekt budżetu UE na lata 2021-27. Dołączyła do niego propozycję nowego rozporządzenia, które uzależnia wypłatę unijnych funduszy od istnienia niezależnego sądownictwa. Ma ono gwarantować, że w razie podejrzeń dotyczących korupcji, czy innych form niewłaściwego wydatkowania pieniędzy unijnych podatników sądy krajowe będą w stanie działać w sposób niezależny i efektywny i chronić unijne pieniądze. Cały mechanizm jest opisany w sposób ogólny. Zapytaliśmy Verę Jurową, unijną komisarz sprawiedliwości, czy gdyby taki mechanizm istniał dziś, to miałby on zastosowanie do Polski. — Tak — odpowiedziała czeska komisarz. Zastrzegła, że to teoretyczne rozważania, bo nowe rozporządzenie odnosiłoby się do budżetu dopiero po 2021 roku. Ale podkreśliła jednocześnie, że taka sytuacja jak w Polsce mogłaby być podstawą do odebrania pieniędzy. Nie trzeba konkretnych przypadków korupcji, które nie znajdują finału w sądzie. Wystarczyłoby stwierdzenie, jak jest obecnie w wypadku Polski, że sądownictwo nie jest niezależne. Bo skoro jest zależne od władzy wykonawczej, to nie ma żadnej gwarancji, że będzie działać w sposób bezstronny.

Inicjatorem tego nowego mechanizmu byłaby Komisja Europejska. Ostateczną decyzję o odebraniu pieniędzy podejmowałaby unijna Rada (przedstawiciele państw członkowskich), ale wystarczyłaby do tego mniejszość państw członkowskich. KE w swoim projekcie idzie tak daleko, że mówi nie tylko o zawieszaniu wypłat, ale nawet redukcji tzw. koperty narodowej, czyli zmniejszeniu kwoty obiecanych pieniędzy do końca okresu wieloletniego budżetu. Jurova jest przekonana, że nie jest to niezgodne z unijnymi traktatami. — Mamy ekspertyzę prawną, że tak można zrobić — powiedziała.

Nowy budżet ma wynosić 1,135 biliona euro, czyli 1,11 proc. dochodu narodowego brutto. W relacji do DNB oznacza to wzrost (obecnie 1 proc. DNB), ale faktycznie pieniędzy będzie mniej. Bo z UE wychodzi Wielka Brytania, co tworzy dziurę wielkości 94 mld euro w ciągu siedmiu lat. — Gdybyśmy zachowali obecne polityki w tej samej wielkości i dołożyli nowe priorytety, o które upominają się państwa członkowskie, to budżet sięgnąłby 2 proc. dochodu narodowego brutto. państwa członkowskie nie zaakceptowałyby tego — powiedział Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji. Bruksela przewiduje cięcia w polityce spójności o 7 proc., do 392 mld euro, a w polityce rolnej o 5 proc., do 337 mld euro. Liczone jako zobowiązania, w cenach z 2018 roku. Udział obu tych polityk w budżecie UE spadnie z blisko 80 proc. teraz do 60 proc. — Polityka rolnictwa i spójności pozostają kluczowymi politykami UE — przekonywał Juncker. Jak podkreślał 5 proc. w polityce rolnej wydaje się dużym cięciem, ale państwa członkowskie dostaną więcej swobody w przesuwaniu pieniędzy między dopłatami bezpośrednimi i funduszem rozwoju obszarów wiejskich.

Na podstawie tego projektu wiadomo, że Polska dostanie na politykę spójności przynajmniej o 7 proc. mniej niż obecnie. Ale faktycznie nasze korzyści będą mniejsze. Po pierwsze dlatego, że Komisja przewiduje, że poziom dochodu narodowego brutto na mieszkańca przestanie być jedynym kryterium dzielenia pieniędzy w polityce spójności. Jego waga pozostanie kluczowa, na poziomie przynajmniej 80 proc., ale dojdzie 4-5 innych wskaźników, jak bezrobocie młodych, inwestycje w edukację, środowisko, demografia. To oznaczałoby więcej pieniędzy dla krajów Południa Europy. Po drugie, wielkość wydatków będzie mniejsza niż ta przewidywana przez Komisję. Bo zawsze ostateczny wynik negocjacji, w którym potrzebna jest jednomyślność państw członkowskich, jest niższy od ambicji Komisji Europejskiej.

Komisja zaproponuje też reformę dochodów. Jak już informowaliśmy chce zmniejszenia udziału składek narodowych liczonych w proporcji do DNB z 71 do 48 proc. Ubytek ma być zastąpiony wpływami z nowo tworzonego podatku od korporacji międzynarodowych, z europejskiego systemu handlu emisjami CO2 oraz z opłat za odpady plastikowe. Bruksela chce też zniesienia rabatów, z których — poza Wielką Brytanią — korzystają obecnie Niemcy, Holandia, Szwecja, Dania i Austria. Te kraje już się sprzeciwiają, Komisja gotowa jest więc odłożyć zniesienie rabatów na przyszłość.