Zgodnie z najnowszymi danymi Głównego Urzędu Statystycznego stopa oszczędności dobrowolnych gospodarstw domowych w Polsce 0,5 proc. - Innymi słowy, Polacy wydają 99,5 proc. swoich dochodów, a na później odkładają tylko znikomą ich część. Nie jest to nowe zjawisko – ostatni raz stopa oszczędności znalazła się powyżej granicy 5 proc. w 2004 r. – zwraca uwagę Krystian Jaworski, starszy ekonomista w banku Credit Agricole.
Czytaj także: Bez oszczędności, ale też bez długów
Polacy nie oszczędzają mimo dobrej sytuacji gospodarczej. Jest ona widoczna nie tylko w wysokim tempie wzrostu PKB, ale także w sposób bardziej odczuwalny dla obywateli – czyli w rosnących płacach i rekordowo niskim bezrobociu. Historycznie niskie są też stopy procentowe, więc kredyty są tańsze i bardziej dostępne. Dane GUS pokazują, że przeciętne wynagrodzenie wzrosło w latach 2007-2017 o blisko 59 proc., a w tym roku presja płacowa wręcz przyśpieszyła do okolic 7 proc. w skali roku.
Odkładamy, gdy już się pogorszy
- Pojawia się pytanie: kiedy Polacy zaczną w końcu więcej oszczędzać? W momencie kiedy pogorszy się sytuacja na rynku pracy? Gdy wzrosną stopy procentowe i oprocentowanie depozytów bankowych? Czy może w momencie, gdy wzrośnie świadomość wpływu tej decyzji na poziom przyszłej emerytury? Jedno jest pewne – istnieją mocne argumenty na rzecz zmiany podejścia gospodarstw domowych do oszczędzania – mówi Jaworski.
Sytuacja jednak jest bardziej skomplikowana niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Najczęściej wymienianym przez Polaków celem gromadzenia oszczędności było dotychczas tworzenie „poduszki bezpieczeństwa" w razie wystąpienia sytuacji losowych. - W warunkach bardzo dobrej sytuacji na rynku pracy – obecnie prawie 90 proc. Polaków nie obawia się utraty zatrudnienia – taki przezornościowy motyw odkładania pieniędzy stracił na znaczeniu. Wręcz przeciwnie - dobra koniunktura sprzyja zwiększaniu bieżących wydatków, a wzrost dochodów gospodarstw domowych i utrzymujące się historycznie niskie stopy procentowe przyczyniają się do poprawy wiarygodności kredytowej i większej skłonności gospodarstw domowych do zaciągania kredytów – wskazuje ekonomista Credit Agricole.