Parę dni temu pisaliśmy, że ten rok dla sektora bankowego może być pod względem wyniku netto najgorszy od 2003 r., gdy zysk wyniósł tylko 2,3 mld zł. Choć niewiadomych wciąż jest dużo (głównie dotyczą skali wzrostu odpisów kredytowych), to przyszły rok, wbrew temu, co zakłada rynek, wcale nie musi przynieść istotnego odbicia.

– Trudno się spodziewać, aby pod względem wyników rok 2021 był dla sektora bankowego lepszy niż bieżący – mówi Rafał Kozłowski, wiceprezes PKO BP. – Pogorszenie jakości portfela uwidoczni się zapewne dopiero na przełomie tego i kolejnego roku, a to w konsekwencji pociągnie za sobą wzrost kosztów ryzyka. Poza tym, jeśli niskie stopy procentowe NBP zostaną utrzymane, to będą one oddziaływać negatywnie przez cały 2021 r., podczas gdy w tym roku ten wpływ jest ograniczony do dwóch, trzech kwartałów – dodaje.

Ekonomiści uważają, że wzrost odpisów może się objawić w przyszłym roku, bo teraz firmy wegetują „na kroplówce" z tarczy finansowej PFR, są też wakacje kredytowe. Eksperci obawiają się odcięcia tej kroplówki, wtedy mogą się pojawić poważniejsze opóźnienia w spłacie kredytów przez firmy. Z ich sytuacją powiązana jest z problemami gospodarstw domowych. Firmy muszą zachowywać zatrudnienie, aby uzyskać subwencje z PFR, co działa jako tarcza osłonowa dla rynku pracy, więc realny problem z pracą i spłatą kredytów może przypaść właśnie na kolejne kwartały i przyszły rok, gdy zakończą się rządowe programy wsparcia. Jeśli konsumpcja i inwestycje nie ruszą, będą zwolnienia. A to przełoży się na wysokie odpisy.

– Wychodzenie z kryzysu i powrót do pełnej mocy zazwyczaj w gospodarce nie przebiegają w postaci odbicia typu V – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM. – Efekty wtórne, zmiana nastawienia czy zachowań konsumentów zmieniają się wolniej, stąd wychodzenie z kryzysu trwa zazwyczaj dłużej niż jego początkowy przebieg. Przypomnijmy sobie, ile gospodarkom zajął powrót do dobrej koniunktury po 2008 r. czy 2001 r. i co od wielu lat dzieje się w Japonii. Niskie stopy procentowe wraz z perspektywą ich kolejnego obniżania to niedobra wróżba dla wyników banków, zwłaszcza że możliwości przeniesienia tego na klientów w postaci wyższych opłat i prowizji są ograniczone. Nie jestem jednak całkowitym pesymistą, po tak złym roku, jak zapowiada się bieżący, w przyszłym spodziewałbym się jednak poprawy, jeśli nie dojdzie do utrwalenia słabej koniunktury – dodaje.