Francja, początek XIX wieku. 17-letnia Jeanne wychodzi z klasztoru, gdzie pobierała nauki. Wraca do rodzinnego domu, rodzice zaplanowali już jej przyszłość. Ma zostać wydana za mąż za wicehrabiego Juliena de Lamare.
Nie ma tu jednak schematu: niewinna, biedna dziewczyna i bogaty starzec. Julien jest młody, piękny, pełen uroku. Dramat zaczyna się po ślubie. Za drzwiami sypialni kończy się delikatność męża, który gwałci niedoświadczoną żonę. Potem Jeanne doświadcza z jego strony kolejnych upokorzeń. Jest zdradzana ze służącą, z sąsiadką, źle traktowana. Nie znajduje pociechy w macierzyństwie.
„Historia pewnego życia" to ekranizacja debiutanckiej powieści Guy de Maupassanta „Une vie". Zresztą już trzecia w historii kina. Nieco ponad dekadę temu powstał też serial telewizyjny. Stephane Brize potraktował temat z pietyzmem. W krótkich scenach pokazał los kobiety przez blisko trzydzieści lat. Los? Raczej gehennę. Pasmo rozczarowań, goryczy i niespełnień.
Brize jest twórcą znakomitej „Miary człowieka" o tracącym pracę pięćdziesięciokilkuletnim mężczyźnie. To był film o upokorzeniu. „Historia pewnego życia" też jest filmem o upokorzeniu. Tym razem kobiety, spętanej zasadami narzuconymi przez czas i męskie wyobrażenia o porządku świata.
31-letnia aktorka Judith Chemla bardzo dobrze wypada na ekranie zarówno jako nastolatka, jak i jako zbliżająca się do pięćdziesiątki matrona. W „Historii pewnego życia" zachwycają detale scenografii i piękne kostiumy, ale film jest naznaczony przez XIX-wieczną mentalność i moralność.