Tomasz Terlikowski: In vitro po śmierci czyli prokreacyjna nekrofilia

Dwa lata temu Joshua Davies popełnił samobójstwo. Mężczyzna był wtedy w związku (to pewnie bez znaczenia, ale dodajmy, że nieformalnym) z Ayią Creswell. I właśnie jego partnerka, gdy dowiedziała się o samobójstwie, postanowiła, że spełni ich wspólne marzenia o potomstwie i będzie miała z nim dzieci.

Aktualizacja: 22.07.2018 19:27 Publikacja: 20.07.2018 01:01

Tomasz Terlikowski: In vitro po śmierci czyli prokreacyjna nekrofilia

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Dlatego poprosiła lekarzy, by pobrali od mężczyzny nasienie, tak by w przyszłości mogła zapłodnić nim in vitro swoje komórki jajowe. Specjaliści prośbę spełnili, a ona rozpoczęła prawną walkę o to, by pozwolono jej na taki zabieg.

Kilkanaście dni temu, choć brzmi to kompletnie niewiarygodnie, australijski sąd wydał na to zgodę, uznając, że partnerka zmarłego jest właścicielką jego nasienia i może decydować, co z nim zrobić. Sędzia Susan Brown uznała także, że decyzja panny Creswell jest racjonalna, że zrozumiałe jest to, iż chce mieć ona dziecko ze zmarłym mężczyzną, i że choć nie jest jasne, czy on sam chciałby mieć dziecko, to nie można tego wykluczyć. To jednak nie wszystko. Sędzia podkreśliła także, że decyzja o samobójstwie, jaką podjął Davies, nie ma nic wspólnego ze wspólnymi planami życiowymi, jakie mieli z Creswell. „Nie ma – według mnie – dowodów, by sugerować, że decyzja Joshuy Daviesa o odebraniu sobie życia miała cokolwiek wspólnego ze zmianą jego podejścia do relacji z panią Creswell czy z planami, jakie mieli oni na przyszłość" – mówiła sędzia, zastrzegając, że w istocie nie ma pojęcia, co miał w głowie Davies tamtego feralnego poranka.

Tego typu „mądrości" nawet trudno skomentować. Jeśli ktoś odbiera sobie życie, to zasadniczo jego decyzja przekreśla wszystkie wspólne i samodzielne plany na przyszłość, a także relacje. Ogłaszanie, że ktoś, kto się zabił, mógł chcieć mieć dzieci albo nawiązywać relacje, jest – co najmniej – absurdalne, by nie powiedzieć mocniej – głupie. I niestety tak trzeba określić decyzję sędzi z Australii. Jest ona absurdalna i głupia, a co gorsza narusza fundamentalne prawa człowieka do samostanowienia.

Gdyby Joshua Davies chciał mieć dzieci, toby je miał, a nie zabijałby się. A gdyby chciał je mieć po śmierci, to sam zdecydowałby się na oddanie nasienia, zanim się zabił. Jeśli tego nie zrobił, to możemy i powinniśmy zakładać, że tego nie chciał. A jego decyzja o samobójstwie powinna tylko wzmacniać takie wrażenie. Decyzja sędzi z Australii jest więc jawnym pogwałceniem wolności wyboru człowieka, a wcześniejsza decyzja o pobraniu spermy przez lekarzy skandalicznym naruszeniem szacunku dla zwłok. Nie było wtedy, poza wolą partnerki życiowej, ku temu powodów i nie ma powodów teraz, by pozwalać na poczęcie dziecka tą drogą. Ale to nie wszystko. Decyzja sędzi narusza fundamentalny porządek naturalny w odniesieniu do dziecka. Ono potrzebuje ojca i matki, a nie matki i martwego ojca. Oczywiście zdarzało się, że dzieci rodziły się po śmierci ojców, ale ich poczęcie było jednak dziełem dwojga, a późniejsza śmierć przypadkiem. Nigdy jednak nie poczynano dzieci, które miały być pamiątką po zmarłym. Warto też zadać sobie pytanie, jak będzie się czuć dziecko, gdy dowie się, że jest pamiątką dla mamusi po jej kochanku, który popełnił samobójstwo? Czy będzie się czuło chciane przez ojca? Czy nie będzie miało głębokich deficytów emocjonalnych?

Jest też w tej sprawie poważny kontekst społeczny. Trudno bowiem nie zadać pytania o to, czy tego typu decyzje nie niszczą najgłębszej tkanki społeczeństwa, czyli rodziny, w której fundamentem nie jest decyzja jednostki, ale... decyzja dwojga. Rodzicielstwo nie jest aktem, w którym kobieta samowolnie (a tak jest w tym przypadku) pobiera spermę od mężczyzny, by się nią zapłodnić (a tak na zimno wygląda ta sprawa), ale jest istotowo związane z relacją z żywym, a nie martwym mężczyzną. Dziecko zaś także ma prawo do ojca. Ojca żywego, a nie takiego, który dwa lata przed jego poczęciem popełnił samobójstwo.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Dlatego poprosiła lekarzy, by pobrali od mężczyzny nasienie, tak by w przyszłości mogła zapłodnić nim in vitro swoje komórki jajowe. Specjaliści prośbę spełnili, a ona rozpoczęła prawną walkę o to, by pozwolono jej na taki zabieg.

Kilkanaście dni temu, choć brzmi to kompletnie niewiarygodnie, australijski sąd wydał na to zgodę, uznając, że partnerka zmarłego jest właścicielką jego nasienia i może decydować, co z nim zrobić. Sędzia Susan Brown uznała także, że decyzja panny Creswell jest racjonalna, że zrozumiałe jest to, iż chce mieć ona dziecko ze zmarłym mężczyzną, i że choć nie jest jasne, czy on sam chciałby mieć dziecko, to nie można tego wykluczyć. To jednak nie wszystko. Sędzia podkreśliła także, że decyzja o samobójstwie, jaką podjął Davies, nie ma nic wspólnego ze wspólnymi planami życiowymi, jakie mieli z Creswell. „Nie ma – według mnie – dowodów, by sugerować, że decyzja Joshuy Daviesa o odebraniu sobie życia miała cokolwiek wspólnego ze zmianą jego podejścia do relacji z panią Creswell czy z planami, jakie mieli oni na przyszłość" – mówiła sędzia, zastrzegając, że w istocie nie ma pojęcia, co miał w głowie Davies tamtego feralnego poranka.

Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Waga nieważnych wyborów
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Gorzka pigułka wyborcza
Opinie polityczno - społeczne
Daria Chibner: Dlaczego kobiety nie chcą rozmawiać o prawach mężczyzn?
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Czy szczyt klimatyczny w Warszawie coś zmieni? Popatrz w PESEL i się wesel!
felietony
Marek A. Cichocki: Unijna gra. Czy potrafimy być bezwzględni?