Ze stosunkami polsko-ukraińskimi jest bowiem tak jak z naszą opozycją wobec powoli zbliżających się wyborów: wiemy, że jest wielki i wspólny cel, ale kłócimy się o sprawy mniej ważne, więc w efekcie – wszyscy przegramy. Przecież nie kłócimy się z Ukraińcami o prawo do niepodległości, o przynależność państwową Kijowa i Lwowa ani też o to, czy putinowska Rosja jest naszym przyjacielem. Kłócimy się o UPA, rzeź wołyńską, pomniki, osobę pana Wiatrowycza i podobne sprawy. Czy nie mamy w tym racji? Oczywiście, że mamy; na Wołyniu i w Bieszczadach mordowano Polaków, UPA strzelała nie tylko do bolszewików, pomniki powinny powstawać z poszanowaniem zarówno historii, jak i prawa państwa, na którego terenie stoją.

Bardzo trudno jest Polakom pojąć racje Ukrainy, zwykle kojarzy się nam ona tylko z biesiadną śpiewką sentymentalną, którą zacytowałem w tytule. Tymczasem Ukraina nas boli, czasem nawet bardzo, i to nie tylko dlatego, że oddaliśmy jej polski Lwów i inne miasta. Ale także Polska podobnie boli Ukrainę. Pomyślmy, kim byli Polacy na Wołyniu? Ludźmi innego języka i wiary, którzy zajmowali rdzennie ruskie ziemie, a przed ostatnią wojną zwykle osadnikami wojskowymi lokowanymi tam z myślą o polonizacji tych terenów. A do jakiego mitu założycielskiego ma się odwoływać dzisiejsza „samostijna”? Do zapomnianego już Włodzimierza Wielkiego, z czasów kiedy nikomu nawet na myśl nie przyszło miano „Ukrainy”? Do Chmielnickiego, który kluczył między Moskwą, Warszawą a Chanatem Krymskim, aż pod koniec życia pojął, jak straszny błąd popełnił, zawierając ugodę z carem? Do okrucieństwa hajdamaczyzny? Do Petlury, który pojednał się z Piłsudskim, dopiero gdy dostał baty tak od Denikina, jak i od bolszewików i było już za późno? Więc zostaje im tylko UPA i Stepan Bandera. A my przecież mamy tych pięknych opowieści i wspaniałych bohaterów więcej nawet, niż potrzebujemy.

Dlatego balsamem, który może złagodzić ten obustronny ból, jest wielkoduszność, na którą powinien zdobyć się przede wszystkim ten, kto ma lepiej ugruntowane tradycje państwowe i bohaterów mocniej osadzonych na pomnikach.