Psycholog organizacji, specjalista ds. fizjoterapii czy dietetyki – takie tytuły gwarantują absolwentom rocznych kursów szkoły policealne. Tyle że posługiwanie się nimi, tak jak ich nadawanie, jest niezgodne z prawem.
Czytaj także: NIK o kształceniu dorosłych w szkołach
Szkoły policealne bez uprawnień szkół publicznych szczególnie upodobały sobie kierunki medyczne i pedagogiczne, oferując osobom bez matury możliwość uzyskania tytułu zarezerwowanego dla licencjatów i magistrów.
Nie dają legitymacji
Licząca sobie dziewięć lat „szkoła z tradycjami" działająca w Warszawie kusi absolwentów szkół średnich tytułem specjalisty ds. fizjoterapii czy dietetyki, który można uzyskać po dwóch semestrach (280 godzinach) zajęć w systemie zaocznym. Nauka kosztuje ok. 1 tys. zł rocznie (jeśli zdecydujemy się na korzystanie z własnych materiałów szkoleniowych. Choć organizatorzy zapewniają, że wydawane przez nich dokumenty honorowane są na równi z zaświadczeniami szkół publicznych, słuchaczom nie przysługują żadne państwowe dokumenty, łącznie z legitymacją uprawniającą do zniżek na przejazd komunikacją miejską.
– To świadome wprowadzanie ludzi w błąd – mówi dr Tomasz Dybek z Wydziału Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii Politechniki Opolskiej, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii (OZZPF). – W myśl art. 5 ust. 1 ustawy o zawodzie fizjoterapeuty tytuł fizjoterapeuty przysługuje osobie posiadającej prawo wykonywania zawodu. By go uzyskać, trzeba mieć dyplom licencjata lub magistra na kierunku fizjoterapia, ukończyć szkolenie specjalizacyjne i zdać państwowy egzamin specjalizacyjny fizjoterapeutów – tłumaczy dr Dybek, który już w 2016 r. apelował w listach do ministrów, m.in. zdrowia, edukacji i szkolnictwa wyższego, o delegalizację tego rodzaju szkół. W odpowiedzi MEN napisał, że „zgodnie z ustawą o systemie oświaty osoby prawne i fizyczne mogą zakładać szkoły i placówki niepubliczne po wpisie do ewidencji". Problemu fałszywych kwalifikacji jednak nie poruszył.