Polska z Ameryką przeciw Niemcom

Polska namawia USA na sankcje za Nord Stream 2 – dowiaduje się „Rz". Rząd oficjalnie tego nie potwierdza.

Aktualizacja: 24.08.2018 06:28 Publikacja: 23.08.2018 18:48

Niemcy twierdzą, że Amerykanie chcą wprowadzić sankcje na Nord Stream 2, aby promować import do Euro

Niemcy twierdzą, że Amerykanie chcą wprowadzić sankcje na Nord Stream 2, aby promować import do Europy własnego gazu skroplonego, który jest nawet o jedna trzecią droższy.

Foto: nord stream 2/Axel Schmidt

O polskiej inicjatywie powiedziały nam dwa bardzo poważne źródła.

Odpowiedzialny za stosunki z Niemcami wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk nie chce jednak tej informacji komentować.

Uważamy Nord Stream 2 za inwestycję wyjątkowo szkodliwą. Dlatego podjęcie wszelkich kroków, którą ją powstrzymają, jest zasadne. Dotyczy to także sankcji wobec konsorcjum budującego gazociąg, które mogłyby wprowadzić Stany Zjednoczone – mówi tylko „Rz" Szynkowski vel Sęk.

30 procent szans na sukces

Polska stara się zablokować Nord Stream 2, nie tylko nawiązując kontakt z Amerykanami. Z naszych informacji wynika, że Warszawa prowadzi w tej sprawie także rozmowy z Kopenhagą. Szwecja i Finlandia uległy presji Kremla i wydały już zgodę na trasę gazociągu przez swoją wyłączną strefę ekonomiczną na Bałtyku. Ale nie Dania. Z powodów geostrategicznych duńskie MSZ wciąż odmawia pozwolenia na tę inwestycję. Polska stara się podtrzymać ją w tym oporze.

Czytaj także: Putin: Europa potrzebuje Nord Stream 2

W Warszawie nie ma złudzeń co do szans na zablokowanie budowy gazociągu. Ocenia się je na 25–30 proc. Ale zdaniem naszych rozmówców zaangażowanie w tę sprawę Ameryki zasadniczo poprawiło perspektywy powodzenia polskich starań.

W lipcu na szczycie NATO w Brukseli Donald Trump ostro zaatakował Angelę Merkel za Nord Stream 2. Pytał, jak to możliwe, że Ameryka płaci za obronę Niemiec przed Rosją, a jednocześnie te same Niemcy chcą zapewnić Moskwie dodatkowe środki ze sprzedaży gazu za pośrednictwem nowego gazociągu. Amerykański prezydent oświadczył także, że Niemcy „wpadły w całkowitą zależność" od Kremla. I choć takie stwierdzenie jest dziś przesadą (z Rosji pochodzi nieco ponad jedna trzecia importowanego przez RFN gazu) to do tego może dojść po powstaniu Nord Stream 2. Wówczas wielkość gazu wysyłanego pod Bałtykiem podwoi się do 110 mld m sześc., a jednocześnie Niemcy zamykają kopalnie węgla i elektrownie jądrowe.

Berlin polskie starania w Waszyngtonie w sprawie Nord Stream 2 przyjmuje z irytacją jako przykład złamania europejskiej solidarności. Tym bardziej że pod naciskiem Ameryki nasz kraj de facto popiera wbrew Unii zerwanie umowy o programie atomowym z Iranem (co wiąże się się z blokowaniem współpracy prywatnego biznesu z Irańczykami). Warszawa jest też skłonna do znacznie łagodniejszej niż Niemcy postawy wobec USA w wojnie handlowej przez Atlantyk.

Ale nad Szprewą można usłyszeć, że ewentualne sankcje Ameryki i postawa w tej sprawie Polski mogą mieć odwrotny skutek, wzmacniając niemiecką determinację. – Nie damy się szantażować – mówią nasi rozmówcy. Ale też przyznają, że realizacja projektu, który ma być uruchomiony pod koniec przyszłego roku, wcale nie jest pewna. Ich zdaniem Merkel szuka jeszcze kompromisowego porozumienia z Kijowem i Moskwą gwarantującego utrzymanie tranzytu części gazu przez Ukrainę.

Wbrew prawu Unii

Argumenty prawne wydają się jednak być po polskiej stronie. Obszerna analiza z listopada 2016 r. prestiżowego brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS) wskazuje, że projekt Nord Stream 2 łamie fundamentalne zasady europejskiej polityki energetycznej, w tym tą, że ta sama firma nie może być właścicielem gazociągu i surowca, który jest nim przesyłany, a także tą, która zapewnia swobodny dostęp do rury dla firm trzecich, oraz tą, która stanowi, że stawki za przesył podlegają regulacjom Brukseli. Autorzy wskazują, że przebiegający przez wody terytorialne krajów UE Nord Stream 2 rzecz jasna musi stosować europejskie prawo.

Kongres USA już w ub.r. w odpowiedzi na ingerencję Kremla w wybory prezydenckie upoważnił Biały Dom do nałożenia sankcji na konsorcjum budujące Nord Stream 2. Chodzi nie tylko o niemieckie Wintershall i Uniper, ale także holendersko-brytyjski Shell, francuski Engie oraz austriacki OMV. Zdaniem „Wall Street Journal" Waszyngton skłania się do wprowadzenia restrykcji w nadchodzących tygodniach. Nie jest jasne, czy miałyby one objąć także banki finansujące przedsięwzięcie.

Amerykańska gazeta uważa, że Trump szykuje się do działania m.in. dlatego, że Komisja Europejska okazała się zbyt słaba, aby zablokować budowę gazociągu.

Ale problem jest szerszy: jeśli pominąć małą Danię, żaden z krajów Unii (oczywiście poza Polską) nie ośmielił się stawić tak jawnego oporu zarówno Moskwie, jak i Berlinowi, a także wejść w tej sprawie w porozumienie z amerykańskim prezydentem.

To może mieć dalekosiężne konsekwencje. Nie da się wykluczyć, że Pentagon weźmie pod uwagę doświadczenie Nord Stream 2, zastanawiając się, na który kraj Europy może liczyć w decydującym momencie i czy nie należy do niego przesunąć części wojsk z Niemiec. Także kraje bałtyckie, zdecydowanie przeciwne budowie gazociągu, mogą wziąć pod uwagę postawę Polski w chwili ewentualnego głosowania w Radzie UE w sprawie ukarania naszego kraju pod zarzutem łamania zasad praworządności. Wreszcie dla zachodni stolic opór w sprawie Nord Stream 2 to sygnał, że w przeciwieństwie do przytłaczającej większości krajów Unii Polska nie ulegnie w razie otwartego konfliktu z Brukselą.

Sprzeciw wobec niemieckiej polityki energetycznej na Zachodzie narasta. W komentarzu redakcyjnym na początku tego tygodnie „Financial Times" nie tylko ostro sprzeciwił się budowie gazociągu, ale wskazał, że dla Moskwy ma on przede wszystkim na celu marginalizację Ukrainy. Zdaniem autorów w tej sprawie Merkel stała się zakładnikiem koalicji, w której musi się liczyć ze stanowiskiem prorosyjskiej SPD, ale przez to stawia pod znakiem zapytania sens unijnych sankcji wobec Kremla, które dzięki determinacji pani kanclerz udało się utrzymać cztery lata.

– Nord Stream 2 to dziś najważniejszy temat sporny między Polską i Niemcami. Ten projekt osłabia bezpieczeństwo energetyczne Polski i pozycję geopolityczną naszego kraju. Ale jest też szkodliwy dla całej UE, bo prowadzi do monopolizacji rynku i jest sprzeczny z unijnymi regulacjami. Dlatego Polska jest jednoznacznie przeciwna jego realizacji – mówi „Rz" Szymon Szynkowski vel Sęk.

O polskiej inicjatywie powiedziały nam dwa bardzo poważne źródła.

Odpowiedzialny za stosunki z Niemcami wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk nie chce jednak tej informacji komentować.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii
Kraj
Szef BBN: Rosyjska rakieta nie powinna być natychmiast strącona
Kraj
Afera zbożowa wciąż nierozliczona. Coraz więcej firm podejrzanych o handel "zbożem technicznym" z Ukrainy
Kraj
Kraków. Zniknęło niebezpieczne urządzenie. Agencja Atomistyki ostrzega
Kraj
Konferencja Tadeusz Czacki Model United Nations