Ale wciąż ani w Polsce ani we wschodniej Europie nie ma stałych baz NATO. Stała rotacyjna obecność wystarczy?
Nie tylko wystarczy, ale jest moim zdaniem właściwą odpowiedzią na obecne zagrożenia. Bazy USA w Wielkiej Brytanii, Włoszech i Niemczech były budowane przez dziesięciolecia podczas zimnej wojny, gdy były inne zagrożenia. Ale gdyby te państwa na przykład dzisiaj wchodziły do NATO, wątpię, byśmy tam budowali nasze obiekty.
Dziś po prostu mamy tamte bazy, tamtą infrastrukturę i będziemy ich używać. Czy jest sens przeznaczać środki na budowę takiej samej infrastruktury setki kilometrów na wschód? Nasi dowódcy stwierdzili, że priorytetem powinno być stworzenie możliwości szybkiego przemieszczania naszych wojsk na wschodnią flankę. I w najbliższych dniach będziemy mogli właśnie takie ćwiczenia obserwować.
Ma pan na myśli rajd dragonów?
Tak. Chodzi o to by być mobilnym, zdolnym do szybkiego przemieszczania wojsk. Inwestowanie środków w jedną stałą lokalizację nie zwiększy tej umiejętności. Możemy być tutaj trwale obecni bez potrzeby budowy stałych baz i absorbowania naszych środków w taki sposób.
Wspomniał pan o decyzji USA, by skierować do naszej części Europy brygadę, 4000 żołnierzy. Gdzie konkretnie oni będą przebywali? W Polsce, Rumunii, państwach bałtyckich?
Pomysł polega na tym, by ta brygada – złożona z batalionów, które z kolei składają z kompanii itd. – przez część czasu była podzielona i przebywała w różnych krajach, a czasami ćwiczyła jako całość, by doskonalić swoje umiejętności. Podczas manewrów Anakonda będzie w jednym miejscu ćwiczyć 12 tys. amerykańskich żołnierzy.
Ze względu na położenie geograficzne i infrastrukturę, amerykańska brygada we wschodniej flance większość czasu w większej części będzie przebywać w Polsce. Stąd łatwiej dostać się do państw bałtyckich czy w innym kierunku.
Czy ta brygada będzie miała swoją siedzibę w Polsce?
Dokładna lokalizacja nie została jeszcze – według mojej wiedzy – wybrana. Armia nad tym pracuje. Chodzi o miejsca, gdzie będą mogli stacjonować żołnierze i pojazdy. Pod uwagę są brane różne miejsca, również koszary na terenie Polski i pozostałych krajów. W grę wchodzą też polskie bazy wojskowe, bo nie ma przecież sensu ogrodzić pola i zacząć budować nowej bazy amerykańskiej.
Czy zaangażowanie USA, może się zmienić po wyborach prezydenckich w USA? Nie chcę, by komentował pan kampanię wyborczą, lecz by powiedział o ciągłości decyzji amerykańskiej administracji.
Chyba nieco męczymy cały świat naszą kampanią wyborczą, nie po raz pierwszy zresztą (śmiech). Wiele wypowiedzi, które są elementem kampanii i są skierowane do słuchaczy w USA, wywołuje reakcje poza Stanami. I choć te wypowiedzi dotyczą świata, w zamierzeniu nie są do niego adresowane, lecz do wyborców.
Trwałe zaangażowanie USA w tej części Europy, a szczególnie w Polsce się nie zmieni. Nasze zobowiązania traktatowe też się nie zmienią. USA i amerykańskie wojsko są w pewnym sensie podobne do tankowca czy lotniskowca, który jeśli zmierza już po jakimś kursie, będzie się go trzymał.
Kurs, który zostanie powzięty podczas szczytu NATO w Warszawie, będzie kursem, który będzie obowiązywać długo.
Prezydent Barack Obama przyjedzie na warszawski szczyt, to już pewne?
Oczywiście, będzie też sekretarz stanu John Kerry i sekretarz obrony Ashton Carter i cała wielka delegacja.
Przewidziano program spotkań bilateralnych z polskimi przywódcami? Będzie spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą?
Jestem przekonany, że prezydent Duda będzie chciał przyjąć prezydenta Obamę. Ale szczegółów jeszcze nie opracowaliśmy. Właśnie przyjeżdżają delegacje z Waszyngtonu, które opracowują szczegółowy plan wizyty.
A jak by pan określił relacje między Polską a USA?
Polska i USA to wielcy przyjaciele od wielu lat, bez względu na to, czy zmieniała się administracja w Waszyngtonie , czy też zmienia się rząd w Polsce. Współpracujemy w wielu kluczowych obszarach i po prostu mamy wspólną wizję świata, głębokie zakorzenienie w demokracji, bliskie relacje między oboma narodami, podobnie też postrzegamy zagrożenia. Dużo też się od siebie uczymy.
Jak wygląda obecnie współpraca wojskowa. Poprzedni rząd zdecydował, by to Patrioty przeszły do kolejnego etapu postępowania przetargowego na polski system obrony przeciwrakietowej. Co się zmieniło od października?
Poprzedni rząd dokonał wyboru i rozpoczął proces negocjacji. Nowy rząd postanowił się temu przyjrzeć. Miał do tego prawo, to logiczne. I dotąd nie zmienił wyboru. Podjął negocjacje, które bardzo aktywnie się toczą. Są dość skomplikowane, ale też efektywne. To zrozumiałe, bo chodzi o wielki i kosztowny system.
Polska dziś nie ma zdolności do obrony przed rakietami średniego zasięgu. Patrioty firmy Raytheon to jedyny system, który można w Polsce w krótkim czasie rozlokować. Jest używany przez wiele krajów, kilka innych rozważa jego pozyskanie. Ważna też jest interoperacyjność tego systemu, użytkowanego również przez armię USA. Biorąc to wszystko pod uwagę, uważamy, że byłby to doskonały wybór. Nie dziwi nas jednak, że nowy rząd potrzebuje czasu, by podjąć tak ważną decyzję.
We wtorek Departament Stanu ostrzegł turystów przed podróżami do Europy, a szczególnie do Polski podczas Światowych Dni Młodzieży. Macie sygnały, że coś złego się wydarzy?
Nie, nie mamy. W ramach odpowiedzialności za naszych obywateli, co jakiś czas informujemy ich o sytuacji na świecie. Były ostatnio ataki w Europie, a ponieważ zbliża się sezon urlopowy w USA, informujemy o możliwych zagrożeniach podczas wydarzeń, które będą miały miejsce. Dlatego pisaliśmy o Euro 2016, o Tour de France i wielkim wydarzeniu, jakim będą Światowe Dni Młodzieży.
My nie zniechęcaliśmy nikogo do przyjazdu do Polski. Najprawdopodobniej 30-40 tys. Amerykanów przyjedzie na ŚDM.
Czyli nie było jakiegoś sygnału ze strony wywiadu, że coś niepokojącego się szykuje i dlatego mówicie: nie jedźcie do Polski?
Nie. Po prostu zwracamy uwagę na to, co się dzieje. Jesteśmy w kontakcie z polskimi służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo, by wszystko przebiegło jak najlepiej. Oczywiście, to odpowiedzialność polskich władz, ale dzielimy się informacjami, które zdobywamy. Ale żadnego sygnału, o którym pan mówi, nie otrzymaliśmy.
* Ambasadorem w Polsce Paul W. Jones został w 2015 r. W latach 2010-13 był ambasadorem w Malezji, w przeszłości pracował także m.in. w misji USA przy OBWE w Wiedniu