Stephenson, dyrektor ds. naukowych i technologicznych Brytyjskiej Służby Geologicznej (BGS), zwrócił uwagę, że rządy wielu krajów widzą w jego wydobyciu dużą szansę na rozwój gospodarki i poprawę bezpieczeństwa energetycznego.
– Najbardziej intrygujące jest to, że Stany Zjednoczone zyskały samowystarczalność w dziedzinie dostaw gazu, chociaż jeszcze dekadę temu były jednym z największych na świecie importerów tego surowca. W 2035 r. aż połowę zużywanego w USA gazu może stanowić gaz z łupków. I co ważne, branża wykazuje olbrzymią zdolność do adaptacji do niskich cen na rynkach – stwierdził Brytyjczyk.
Wskazał też inne, pośrednie korzyści dla gospodarki USA: niższe koszty produkcji przemysłowej oraz wzrost zatrudnienia. W ciągu najbliższych 20 lat za Oceanem powstać ma aż 6 milionów nowych miejsc pracy związanych z wydobyciem gazu łupkowego.
Stephenson przekonywał, że Europa musi jednak wziąć pod uwagę nie tylko jasne, ale i ciemne strony nowej technologii. Trzy główne problemy to: zanieczyszczenie wód gruntowych, niekontrolowane emisje metanu do atmosfery oraz trzęsienia ziemi, pośrednio lub bezpośrednio wynikające ze szczelinowania hydraulicznego. Brytyjczyk powołał się na wyniki badań naukowych, z których wynika, że do atmosfery przedostaje się co najmniej 0,5 proc. gazu wypłukiwanego ze skał.
W związku z tym, że na Starym Kontynencie obowiązują dużo wyższe standardy ochrony środowiska, a zasoby gazu znajdują się często pod terenami gęsto zaludnionymi, powtórzenie amerykańskiego sukcesu będzie trudne. – Dość duże brytyjskie złoża leżą pod największymi miastami przemysłowymi – Sheffield, Manchesterem i Liverpoolem. Rząd chce te zasoby wykorzystać, ale poparcie wśród mieszkańców spada.