W lipcu Instytut Ekonomiczny (IE) NBP oceniał, że polska gospodarka urośnie w tym roku najprawdopodobniej o ok. 3,2 proc. Członkowie Rady Polityki Pieniężnej uznali tamte prognozy za nadmiernie pesymistyczne. Dziś wydaje się, że były zbyt optymistyczne, a nowe, z którymi RPP zapozna się podczas rozpoczynającego się we wtorek dwudniowego posiedzenia, będą zapewne jeszcze ostrożniejsze.

W to, że przygotowana przez IE NBP tzw. projekcja inflacji i PKB skłoni RPP do natychmiastowego poluzowania polityki pieniężnej, nie wierzy żaden z 23 zespołów ekonomistów ankietowanych na przełomie miesiąca przez „Parkiet". Tylko jeden z nich zakłada, że RPP obniży stopy przed końcem I kwartału 2017 r. Tymczasem późniejsze obniżki są jeszcze mniej prawdopodobne ze względu na to, że na przełomie roku – po ponad dwóch latach przerwy – w Polsce pojawi się zapewne inflacja.

Choć ekonomiści są praktycznie jednomyślni, że kolejną zmianą stóp procentowych będzie ich podwyżka, nie są zgodni co do tego, kiedy może do niej dojść. Część sądzi, że pod koniec 2017 r., inni zaś, że dopiero rok później.

Środowy komunikat RPP oraz wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego będą miały na te oczekiwania wpływ. Na rynkach finansowych mogą nawet sprowokować spekulacje, że w razie dalszego hamowania polskiej gospodarki polityka pieniężna może zostać jeszcze poluzowana. To nie pozostałoby bez wpływu na notowania złotego i obligacji skarbowych Polski.

W lipcu IE NBP oceniał, że środek przedziału, w którym dynamika PKB znajdzie się z 50-proc. prawdopodobieństwem, w tym roku wynosi 3,2 proc., a w 2017 r. – 3,5 proc. W najnowszej projekcji ta tzw. centralna ścieżka PKB będzie zapewne niższa. Rewizja nie musi być duża, aby zmienić oczekiwania dotyczące kosztu kredytu. W niedawnym wywiadzie dla PAP Glapiński mówił bowiem, że powodem do zaostrzenia polityki pieniężnej w przyszłym roku nie byłby nawet wzrost PKB dochodzący do 3,5 proc.