Komisja Europejska przedstawiła prognozy gospodarcze dla UE. Dla Polski są one bardziej optymistyczne niż te z lutego. PKB ma w br. wzrosnąć o 3,5 proc., a w 2018 r. – o 3,2 proc. To szósty wynik w UE. Lepsze od nas są Malta, Luksemburg, Rumunia, Irlandia i Węgry.
Głównym motorem wzrostu pozostaje konsumpcja prywatna, napędzana realnym wzrostem płac i transferami socjalnymi. Ruszają w końcu inwestycje, ale głównie publiczne. W br. będzie już widać efekty zainwestowania unijnych funduszy z perspektywy budżetowej 2014–2020, dodatkowo należy się spodziewać większych inwestycji lokalnych w związku ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi w 2018 r.
Trochę gorzej sytuacja wygląda w inwestycjach prywatnych. Służy im co prawda wysoki popyt wewnętrzny i zewnętrzny, wzrost zysków przedsiębiorstw i niskie stopy procentowe. Ale do decyzji inwestycyjnych zniechęca atmosfera niepewności.
Nakręcony rynek pracy
Cały czas spada bezrobocie i w 2018 r. dojdzie do rekordowo niskiego poziomu 4,4 proc. To dobra wiadomość, ale jej negatywnym aspektem jest spadająca podaż siły roboczej.
Jeszcze w tym roku zatrudnienie będzie rosło, ale w 2018 r. się zatrzyma. Bo nie będzie już kogo zatrudniać. Rynkowi pracy szkodzi obniżenie wieku emerytalnego i negatywne tendencje demograficzne. W 2018 r. nominalnie płace wzrosną o 5 proc. Dynamika byłaby większa, gdyby nie imigranci zarobkowi. W statystykach oficjalnych ich nie widać, ale wypełniają częściowo luki na rynku pracy.