Szkoła to nie tylko reżim sanitarny

Szkoły wolą przeciętnych. Zarówno uczeń wybitnie zdolny, jak i ten sprawiający problemy wychowawcze, to dla niej duży problem.

Aktualizacja: 01.09.2020 06:03 Publikacja: 31.08.2020 19:05

Szkoła to nie tylko reżim sanitarny

Foto: Fotorzepa, Marcin Zubrzycki

Rozpoczynający się właśnie rok szkolny zdominowały dyskusje na temat bezpieczeństwa w szkołach. Nie ma w tym oczywiście nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że od pół roku mamy w kraju stan epidemii koronawirusa. Nie oznacza to jednak, że nie należy już zastanawiać się nad tym, jaka powinna być polska szkoła i w jaki sposób trzeba by ją zmieniać.

Czytaj także: Edukacyjna mapa w UE

Czytaj także: Polisy uczniów obejmują zachorowania na Covid-19

Ostatniego dnia wakacji Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła raport dotyczący indywidualizacji nauczania. Wynika z niego, że tego typu form pomocy nie wprowadzono w 40 proc. kontrolowanych szkół. Większość z nich nie diagnozowała potrzeb uczniów dotyczących poprawy umiejętności uczenia się, rozwijania kompetencji emocjonalno-społecznych czy likwidacji braków językowych.

Z raportu wynika, że szkoły nie podchodzą w indywidualny sposób ani do uczniów z problemami, ani do uczniów zdolnych. Są nastawione na na osoby przeciętne, niewyróżniające się ani pozytywnie, ani negatywnie. Wygląda to tak, jakby najbardziej pożądanym uczniem był ten, którego nie widać.

To ogromny problem, bo z roku na rok rośnie liczba dzieci wymagających specjalnego postępowania. Według NIK w roku szkolnym 2018/2019 uczniów z opinią o specyficznych trudnościach w uczeniu się było przeszło 69 tys., podczas gdy dwa lata wcześniej – niespełna 44 tys.

Co prawda większość szkół diagnozowała uczniów pod kątem potrzeby wsparcia pedagogiczno-psychologicznego, ale już rzadziej szły za tym konkretne działania i stworzone dla tych uczniów zajęcia wspierające. Prowadziło je zaledwie 40 proc. szkół.

Ale o ile szkoła jakoś próbuje poradzić sobie z uczniem trudnym, o tyle uczeń zdolny jest zwykle pozostawiony sam sobie. NIK wskazuje, że zaledwie 35 proc. szkół organizuje dla nich zajęcia. Dlaczego tak mało? Bo brakuje pieniędzy i „nauczycieli, którzy mogliby podjąć się prowadzenia zajęć wykraczających poza podstawę programową".

Pandemia zmusiła szkoły do ekspresowego przestawienia się na nauczanie online. Ale też wyraźnie pokazała niedostosowanie szkół do zmieniającej się rzeczywistości. Okazało się, że nie da się zrealizować podstawy programowej, bo jest ona zbyt obszerna, a dziecko nie jest w stanie opanować takiej ilości materiału. Wysyp świadectw z czerwonym paskiem pokazał, jak niedoskonały jest system oceniania, bo często oceny należą się rodzicom, a nie uczniom. Ale też okazało się, że dzieci jednak są w stanie pracować samodzielnie i twórczo, i nie trzeba ich nieustająco pilnować, grożąc uwagą i złą oceną. Teraz wiele szkół z uwagi na różne godziny rozpoczęcia lekcji rezygnuje z dzwonków, a przerwy dostosowane są do tego, jak dzieci pracują. Los zmusił szkoły do funkcjonowania w inny, często bardziej przyjazny dla dziecka sposób. Warto, by te dobre rozwiązania zostały.

Rozpoczynający się właśnie rok szkolny zdominowały dyskusje na temat bezpieczeństwa w szkołach. Nie ma w tym oczywiście nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że od pół roku mamy w kraju stan epidemii koronawirusa. Nie oznacza to jednak, że nie należy już zastanawiać się nad tym, jaka powinna być polska szkoła i w jaki sposób trzeba by ją zmieniać.

Czytaj także: Edukacyjna mapa w UE

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po” także od położnej. Izabela Leszczyna zapowiada zmiany
Diagnostyka i terapie
Zaświeć się na niebiesko – jest Światowy Dzień Świadomości Autyzmu
Diagnostyka i terapie
Naukowcy: Metformina odchudza, bo organizm myśli, że ćwiczy
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po”: co po wecie prezydenta może zrobić ministra Leszczyna?
zdrowie
Rośnie liczba niezaszczepionych dzieci. Pokazujemy, gdzie odmawia się szczepień