– Trudno oczekiwać od lekarzy znieczulicy i braku wrażliwości na widok pacjenta, który dusi się pod zepsutym respiratorem. Żaden lekarz nie jest też przygotowany na tyle zgonów, że w szpitalu zabraknie worków na zwłoki, czy na to, że będzie musiał za sanitariusza znosić zwłoki do chłodni – mówi Karolinie Kowalskiej dr Magdalena Flaga-Łuczkiewicz, która w 2016 r. stworzyła gabinet psychiatryczny dla lekarzy.

Zdaniem lekarki, studia medyczne nie przygotowują lekarzy do obcowania ze śmiercią, a osoby wybierające ten zawód nastawione są na pomaganie innym i rozwiązywanie problemów, a nie bezradność i świadomość, że nie mogą pomóc. – Nikt nie był przygotowany na takie sytuacje, a już szczególnie osoby wysyłane do oddziałów covidowych na mocy powołania przez wojewodę. Zdarzało się, że na taki oddział trafiały osoby na drugim roku szkolenia specjalizacyjnego z dermatologii czy okulistyki, a nawet osoby tuż po stażu dyplomowym, które nie rozpoczęły jeszcze specjalizacji i nie pracowały samodzielnie jako lekarze. Dla nich był to duży szok – mówi dr Flaga-Łuczkiewicz.

Lekarka przyznaje, że u części medyków występuje zespół stresu pourazowego (post-traumatic stress disorder, PTSD), ale jest to dokładnie zdefiniowany rodzaj objawów i większość lekarzy cierpi na inne konsekwencje długotrwałego stresu, jak problemy ze snem, bóle brzucha, rozdrażnienie czy długotrwałe obniżenie nastroju.

Czy po pandemii czeka nas fala odejść lekarzy z zawodu? Według dr Magdaleny Flagi -Łuczkiewicz to możliwe. Jej pacjenci, ale także znajomi lekarze, coraz częściej mówią o chęci zmiany zawodu albo emigracji.