Przekształcenie działki rolnej w budowlaną. Inwestora orka na ugorze

Zmiana statutu ziemi z rolnej na budowlaną to dziś prawdziwa ekwilibrystyka. Ale Polak potrafi.

Aktualizacja: 23.06.2017 09:40 Publikacja: 23.06.2017 09:30

Przekształcenie działki rolnej w budowlaną. Inwestora orka na ugorze

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Jesteśmy dobrzy w szukaniu furtek, furteczek, a w przepisach prawa trochę się ich znajduje.

Magazyny i centra logistyczne zwykle buduje się pod miastami. Problem jednak w tym, że nieruchomości w atrakcyjnych lokalizacjach mają zazwyczaj status ziemi rolnej. A przekwalifikowanie takiego terenu nie jest proste. Rok temu zmieniły się bowiem przepisy dotyczące obrotu gruntami rolnymi. Teraz działki powyżej 3 tys. mkw może nabyć rolnik indywidualny. Inne podmioty mają mocno pod górkę. Pozyskanie gruntu nie jest takie proste. Jeżeli jednak gminie zależy na inwestycji, zrobi wszystko, by firma u niej została.

Najczęściej samorządy proponują, że uchwalą dla danej nieruchomości miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego i przekwalifikują w nim grunt z rolnego na inwestycyjny. Ale by to zrobić rada gminy musi mieć zgodę Ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Ten jednak udziela jej bardzo niechętnie. Od dłuższego czasu bowiem, bez względu na to, jaka partia jest przy władzy, resort prowadzi politykę rodem z PRL, a mianowicie: każdy kłos na wagę złota.

Dochodzi czasami do absurdalnych sytuacji, jakiej rok temu byłam świadkiem w Naczelnym Sądzie Administracyjnym.

Burmistrz Karlina wystąpił do ministra rolnictwa o zmianę kwalifikacji gruntów. Otrzymał pozytywną opinię marszałka województwa zachodniopomorskiego. We wniosku, który złożył do ministra, tłumaczył, że potencjalni inwestorzy poszukują 90–150 ha położonych przy jednej z głównych dróg, z dostępem do bocznicy kolejowej, uzbrojonych w media. Wszystkie wymogi spełnia ta nieruchomość. Dodatkowym atutem było jej położenie 30 km od lotniska. Ponadto burmistrz zgłosił ją do Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. I trafił się nawet potencjalny inwestor, ale zrezygnował, gdy się dowiedział, że grunt nie jest jeszcze odrolniony. Minister rolnictwa dwukrotnie odmówił zmiany kwalifikacji ziemi.

Przyznał, że usytuowanie tej nieruchomości nie jest zbyt dobre, gdy chodzi o uprawę roli. Niemniej jest to ziemia klasy III, a tylko 25 proc. gruntów w Polsce jest tak żyznych. Trzeba więc takie ziemie chronić, bo dzięki nim produkuje się żywność. Nie przemawiały do niego argumenty, że w regionie panuje duże bezrobocie i przydałyby się nowe miejsca pracy oraz że jest to ugór.

W międzyczasie, gdy toczyło się postępowanie o odrolnienie gruntów, na terenie m.in. gminy Karlino została ustanowiona Słupska Specjalna Strefa Ekonomiczna, a nieruchomość znalazła się w jej granicach. Ustanowienie strefy nie miało jednak żadnego wpływu na zmianę opinii ministra. Jego zdaniem nadal są to tereny rolne, a więc realizacja inwestycji nie wchodzi w grę. Większym rozsądkiem wykazały się sądy. Burmistrz Karlina wniósł więc skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie i wygrał. WSA uznał, że ustawa o ochronie gruntów rolnych i leśnych zawiera jedynie wskazówki, jakimi powinny się kierować organy administracji przy wydawaniu zgody na zmianę przeznaczenie gruntu rolnego.

Nie zamyka ona drogi do przeznaczenia gruntów klasy I–III na cele nierolnicze. Ponadto ochrona gruntów rolnych nie może blokować rozwoju gminy. Zdaniem WSA minister rolnictwa powinien brać pod uwagę nie tylko interes zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego, ale i interes społeczny. Podobnego zdania był Naczelny Sąd Administracyjny, do którego odwołał się minister rolnictwa. Zdaniem NSA sąd niższej instancji ma rację. Ochrona gruntów rolnych nie ma charakteru bezwzględnego. Za każdym razem trzeba brać też pod uwagę aspekt ludzki i gospodarczy. W tym wypadku się udało. Ale zanim doszło do rozstrzygnięcia, spór toczył się latami.

Gminy mają też inny patent na pozyskanie gruntów. Na rzecz inwestora wydają warunki zabudowy dla danej nieruchomości rolnej. Następnie inwestor występuje do gminy o podział tej nieruchomości na działki o powierzchni mniejszej niż 3 tys. mkw. Potem urzędnik wydaje na podstawie ustawy o gospodarce nieruchomościami decyzje w sprawie podziału. Na tej podstawie uzyskuje się pozwolenie na budowę. I inwestor buduje centrum logistyczne, np. na pięciu czy dziesięciu małych działkach.

Jesteśmy dobrzy w szukaniu furtek, furteczek, a w przepisach prawa trochę się ich znajduje.

Magazyny i centra logistyczne zwykle buduje się pod miastami. Problem jednak w tym, że nieruchomości w atrakcyjnych lokalizacjach mają zazwyczaj status ziemi rolnej. A przekwalifikowanie takiego terenu nie jest proste. Rok temu zmieniły się bowiem przepisy dotyczące obrotu gruntami rolnymi. Teraz działki powyżej 3 tys. mkw może nabyć rolnik indywidualny. Inne podmioty mają mocno pod górkę. Pozyskanie gruntu nie jest takie proste. Jeżeli jednak gminie zależy na inwestycji, zrobi wszystko, by firma u niej została.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu