Czy mieszkańcy polskich miast dorośli do tego, by brać aktywny udział w tym, jak ich miasto ma się rozwijać i jak wyglądać? Czy może ich rola powinna się kończyć na wybraniu władz samorządowych co cztery lata? To pierwsze z pytań, na które odpowiedzi szukali uczestnicy debaty „Miasto – odpowiedzialność zbiorowa" zorganizowanej w „Rzeczpospolitej".
Pasteloza i prawo własności
– Czy politycy dorośli do tego, by podejmować decyzje przestrzenne i mają ku temu kompetencje? – pytała architekt Urszula Szabłowska, wojewódzki koordynator programu Izby Architektów RP dla szkół „Kształtowanie przestrzeni".
Przykładami pokazującymi zaangażowanie mieszkańców w planowanie miejskiego krajobrazu podzieliła się Kaja Baszkiewicz, socjolożka z Radicalzz Studio. – Zacząć można od Warszawy, przechodząc do Łodzi, Katowic, Wrocławia czy Trójmiasta. To są miasta, gdzie ludzie biorą odpowiedzialność za przestrzeń. We Wrocławiu działają np. minispołeczności lokalne, które budują symboliczne trzy ławki, sadzą drzewka i spotykają się w stworzonych przez siebie miejscach – wskazywała.
Podkreślała przy tym, że jeśli da się pojedynczemu człowiekowi narzędzie i poczucie, że ma wpływ na to, co dzieje się wokół niego, to będzie on w stanie się zaangażować.
– Poczucie sprawczości jest bardzo istotne. To, że ktoś stworzy fajną koncepcję i wydrukuje plakat, nic nie da. Konsekwentna praca w kierunku realizacji obietnic to element, który rzeczywiście aktywizuje mieszkańców – wtórował Adam Targowski, menedżer ds. zrównoważonego rozwoju Skanska Property Poland.