Jak podaje w najnowszej analizie T&E, na ulgach dla kupowanych przez firmy pojazdów budżety państw członkowskich tracą łącznie 32 miliardy euro rocznie. Ponieważ 6 na 10 samochodów osobowych sprzedawanych w krajach UE to auta służbowe, a niemal wszystkie mają silniki benzynowe lub diesle (wg Dataforce w 2019 r. 96 proc. nowych rejestracji aut służbowych dotyczyło pojazdów na benzynę i olej napędowy), w rezultacie zniżki mają się przyczyniać do zanieczyszczania środowiska. Według T&E rządy powinny więc zakończyć możliwość odliczania podatku VAT i odpisów amortyzacyjnych na pojazdy z tradycyjnym napędem. Zamiast tego miałyby zachęcać firmy do inwestycji w auta zeroemisyjne.
– Samochody służbowe przejeżdżają większe dystanse, dlatego bardziej zanieczyszczają. Są idealnym celem do rozpoczęcia walki z kryzysem jakości powietrza i negatywnym wpływem transportu na klimat – twierdzi Saul Lopez, menedżer ds. elektromobilności w T&E. Punktem zwrotnym byłby 2025 r.: do tego czasu przedsiębiorstwa zajmujące się leasingiem i długoterminowym wynajmem aut powinny zaopatrywać się wyłącznie w samochody elektryczne.
Gdyby postulowane zmiany zostały wprowadzone, najbardziej dotknęłyby polskich przedsiębiorców. Z danych Dataforce wynika, że to właśnie Polska ma największy w UE odsetek aut służbowych wśród nowo rejestrowanych samochodów. W 2019 r. wynosił on 71 proc., gdy w Holandii było to 67 proc., w Niemczech 66 proc., w Belgii 57 proc., w Wielkiej Brytanii 56 proc., we Francji 54 proc., a we Włoszech 40 proc. Łączna wartość ulg podatkowych i odpisów amortyzacyjnych dla służbowych aut w Polsce sięgnęła w ub. roku 4,5 mld euro.
Czytaj także: Salon Samochodowy w Pekinie. Wielkie nadzieje producentów
Zmiany w opodatkowaniu osobowych samochodów firmowych w Polsce popiera także Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych (FPPE). – Jesteśmy jednym z niewielu krajów UE, które nie różnicuje opodatkowania samochodów według ich wpływu na środowisko – twierdzi Rafał Bajczuk z FPPE.