Intensywne zakupy bojących się brexitu Brytyjczyków mogły podbić tegoroczne wyniki polskiego eksportu – wynika z analizy Santandera. W pierwszym kwartale 2019 r. wszyscy spodziewali się wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, najpierw na koniec marca, potem 12 kwietnia. Jednym z najbardziej prawdopodobnych efektów brexitu będą nawet kilkudniowe kolejki tirów na granicach, a co za tym idzie, braki świeżej żywności oraz leków. Wartość sprzedanej tam w pierwszym kwartale 2019 r. polskiej żywności skoczyła więc o 21 proc. – Brytyjczycy wciąż nie mają pewności co do scenariusza brexitu, wobec tego wiele firm zawczasu przygotowuje się, robiąc zapasy – mówi Grzegorz Rykaczewski, analityk sektora rolno-spożywczego w Santander Bank Polska. Jego zdaniem wskazują na to także dane dotyczące zamówień w II kwartale. Gdy kraj jednak nie opuścił Wspólnoty, fala zakupów się uspokoiła i spadła o ok. 20 proc. w porównaniu z poziomem z marca. Jednak i tak w ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2019 r. nasi eksporterzy zarobili tam 1,18 mld euro, 12,4 proc. więcej niż przed rokiem.

Czytaj także: Brexit: najbiedniejsi będą jeść tylko kiepskie mięso

Rynek brytyjski jest kluczowy dla producentów mięsa i papierosów. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2019 r. produkujące w Polsce koncerny tytoniowe sprzedały już na Wyspy 37 proc. więcej papierosów, wartych 126 mln euro. Polacy wysłali tam mięso drobiowe warte 221 mln euro i przetwory mięsne za 183 mln euro. O 32 proc. skoczył eksport pieczywa cukierniczego (do 80 mln euro), a o 11 proc. sprzedaż czekolad (112 mln euro).

Londyn, po Berlinie, jest drugim odbiorcą naszej żywności i przejmuje blisko 10 proc. polskiego eksportu. Wraz z brexitem Polska straci więc żyłę złota. Eksport ten skoczył o 32 proc. w ciągu zaledwie trzech lat. Przebojem okazały się polskie kiełbasy (36 proc. wzrostu), pieczywo cukiernicze (93 proc.) czy warzywa (64 proc.). Taka koniunktura nie utrzyma się po rozwodzie Londynu z Brukselą. – W przypadku twardego brexitu i wprowadzenia ceł towary z Unii, a więc i z Polski, byłyby droższe w Wielkiej Brytanii niż obecnie – mówi Rykaczewski.

Londyn także ma problem – nie jest w stanie wyprodukować niezbędnej ilości żywności. Musi więc importować, jeśli nie z UE, to z reszty świata. Możliwy jest więc scenariusz, że żywność z Europy będzie droższa dzięki nowym cłom, a z Ameryki Południowej czy Północnej – tańsza dzięki liberalniejszym przepisom. Wzrośnie więc presja cenowa w UE, eksporterzy będą musieli ulokować na innych rynkach państw członkowskich część towarów, które nie trafią do Wielkiej Brytanii. To obniży ceny w UE, obciążając przemysł spożywczy i rolnictwo. Według brytyjskiego Ministerstwa Transportu wydłużenie o 60 sekund kontroli celnej każdego z 10 tys. tirów, które przejeżdżają codziennie przez Dover, wydłuży kolejki wjazdu na prom o od sześciu do ośmiu godzin. Kolejne 20 sekund spowoduje paraliż portu. Tymczasem irlandzkie media piszą, że ich firmy nie są przygotowane na brexit, zabraknie im gotówki, wzrosną ceny i zabraknie żywności oraz leków. Boris Johnson zapewnia, że kraj opuści UE 31 października bez względu na okoliczności. Według niego Londyn jest gotowy na rozwód z UE.