Najlepszym przykładem, jak przewoźnicy mogą oszczędzać minimalnym posunięciem jest słynna historia z lat 80., kiedy American Airlines w ramach cięcia kosztów usunęła z sałatek po jednej oliwce. W ciągu roku w ten sposób zaoszczędziła 40 tys. dolarów. I nie chodzi o to, że oliwki są drogie, bo nie są, ale o cenę zaoszczędzonego dzięki mniejszej wadze samolotu paliwa. Oczywiście jedna oliwka waży tyle co nic, ale już miliony oliwek ważą i to sporo. Do podobnego sposobu uciekły się inne amerykańskie linie, Southwest, które pocięły limonki dodawane do drinków nie na 10, ale na 16 plasterków. Efekt? Zaoszczędzone pół miliona dolarów rocznie.
Czytaj także: Niesforny pasażer na pokładzie
Linie lotnicze robią wszystko, by zmniejszyć wagę tego, co jest na pokładzie. Są mniej pobłażliwe, kiedy waga bagażu przekracza dopuszczony limit i każą sobie dopłacać, cieńsze są fotele wyprodukowane ze specjalnych lekkich, ale wytrzymałych materiałów, magazyny pokładowe drukowane są na cieńszym papierze — np. w wypadku United Airlines przyniosło to oszczędność w postaci 643 tys. litrów paliwa, czyli 300 tys. dol. rocznie, a kolejni przewoźnicy rezygnują z wolnocłowej sprzedaży pokładowej, bo i towary te i same wózki ważą. Na przykład LOT skasował wolnocłową sprzedaż na rejsach krótkiego i średniego zasięgu. Decyzję podjął niedawno, nie ma więc jeszcze informacji, jakie są oszczędności z tego tytułu, ale United, która odstąpiła od pokładowej oferty oszczędziła z tego tytułu w 2017 roku 5,2 mln litrów nafty lotniczej, czyli 2,3 mln dolarów. Virgin Atlantic wymieniły szkło i zastawę na cieńsze. W ten sposób oszczędzają 53 tys. litrów paliwa. Czarterowa linia Thomas Cook utrzymała sprzedaż pokładową, ale nie drukuje już potwierdzeń z karty kredytowej (oszczędność 420 tys. rolek papieru), a liczbę zapasowych poduszek i koców na pokładzie zmniejszyła z czterech do dwóch. Efekt ? Oszczędność w wysokości 200 tys. euro.
Niektórzy przewoźnicy poszli jeszcze dalej. W 2009 roku All Nippon Airways (ANA), przewoźnik należący do Star Alliance, zaleciły pasażerom wizytę w toalecie przed wejściem na pokład. W wyjaśnieniu poinformowały, że w ten sposób emisja dwutlenku węgla zmniejszy się podczas rejsu z Tokio do Paryża o 5 ton.
Z kolei samoańskie linie Samoa Air w roku 2013 wprowadziły „podatek grubasa" - bilet wyceniały według wagi pasażera. Prezes przewoźnika tłumaczył wtedy, że chce zapewnić wszystkim pasażerom komfortowe warunki podróży. Technicznie rozwiązano to tak, że każdy przy rezerwacji podawał swoją wagę, plus wagę bagażu, jaki zamierza przewieźć i za to płacił. Potem był ponownie, razem z bagażem ważony na lotnisku , gdzie tolerowano odchylenie o 2 procent. Jeśli pasażer schudł przed podróżą, Samoa Air nie zwracało mu różnicy między kwotą zapłaconą a należną. Prezes linii mówił wtedy, że sprzedają „wagę", a nie fotele.