Bogaci Chińczycy zostawiają w Europie miliardy euro – szczególnie upodobali sobie zakupy w Mediolanie, Paryżu i Berlinie. Rzadko jednak zaglądali do stolicy Anglii – fali chińskich turystów nie było dotychczas widać ani na słynnej Oxford Street, ani na luksusowych Regent czy New Bond Street. Dlaczego? Powodem są utrudnienia wizowe. Wielka Brytania nie należy do strefy Schengen, utrzymuje własną kontrolę graniczną oraz ma własne, niezależne od reszty Europy, przepisy wizowe. Takie obostrzenia w wielu sytuacjach okazują się przydatne – pozwalają na przykład lepiej kontrolować liczbę wjeżdżających do kraju imigrantów. Ale jednocześnie odstraszają część bardzo pożądanych, zamożnych turystów. Chińczycy bez wątpienia do tej grupy należą – analizy organizacji VisitBritain, odpowiedzialnej za promowanie Anglii za granicą, pokazują, że turyści z Państwa Środka wydają średnio 2500 funtów, prawie 4-krotnie więcej niż pozostali. Tylko, że ze względu na dodatkowe obowiązki wizowe, wydają te pieniądze nie w Londynie, tylko w stolicach Francji, Niemiec czy Hiszpanii.

Po wielu apelach i skargach napływających ze środowiska biznesowego, brytyjski rząd postanowił wprowadzić ułatwienia. Od 1 lipca chińscy biznesmeni i turyści mogą jednocześnie uzyskać wizę zezwalającą na wjazd do strefy Schengen oraz na teren Anglii. Muszą w tym celu zgłosić się do jednego z trzech centrów wizowych, które znajdują się w Pekinie, Szanghaju i Guanzhou. Jednocześnie Brytyjczycy szukają kreatywnych sposobów na to, żeby wkraść się w łaski Chińczyków. W ubiegłym roku organizacja VisitBritain zorganizowała konkurs na nowe, mandaryńskie nazwy dla angielskich miejscowości, znanych obiektów turystycznych i zwyczajów. Czemu to miało służyć? – Chiny to zupełnie inny kraj, z całkowicie innym językiem. Dla chińskich odbiorców angielskie nazwy nie niosą żadnej treści, dlatego poprosiliśmy ich, żeby wymyślili własne – wyjaśnia Robin Johnson z VisitBritain. W ten sposób Shard, szklana piramida w dzielnicy Southwerk i jeden architektonicznych symboli Londynu, została nazwana „wieżą, która podszczypuje gwiazdy", a Savile Row, ulica, przy której znajdują się najstarsze i najbardziej luksusowe zakłady krawieckie, otrzymała nazwę „ulica wysokich, bogatych i przystojnych". Czy dzięki tym zabiegom Brytyjczykom uda się przyciągnąć pieniądze bogatych Chińczyków? Na pewno toczy się tutaj gra o wysoką stawkę, bo w 2020 r. turyści z Państwa Środka mogą wydawać w Anglii ok. miliarda funtów. A Londyn nie jest miejscem, który pozwoli takim pieniądzom pozwoli przejść obok nosa.

Nina Suffczyńska z Londynu